Wybory prezydenckie 2025 roku przeszły już do historii jako jedne z najbardziej emocjonujących i – jak się okazuje – kontrowersyjnych w najnowszej historii Polski. Choć Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła zwycięstwo Karola Nawrockiego, atmosfera polityczna i prawna w kraju nie cichnie. W poniedziałek do Sądu Najwyższego wkroczyli prokuratorzy z Prokuratury Krajowej – i nie była to rutynowa wizyta.
W oficjalnym komunikacie Sąd Najwyższy ujawnił, że trzech prokuratorów zgłosiło się do sekretariatu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, żądając dostępu do akt 214 spraw dotyczących protestów wyborczych. Jak twierdzą, działają z polecenia przełożonych oraz Prokuratora Generalnego Adama Bodnara. Żądanie to spotkało się z oporem – sędziowie wskazali, że akta pozostające w gestii składów orzekających nie mogą zostać udostępnione bez zgody.
Równolegle Prokuratura Krajowa utworzyła specjalny zespół śledczy do badania możliwych nieprawidłowości. Na celowniku znalazły się 296 obwodowe komisje wyborcze oraz 1472 wskazane w niezależnej analizie naukowca SGH, dra Krzysztofa Kontka. Zespół nie będzie sam prowadził śledztw, lecz ma nadzorować prace prowadzonych już postępowań przez prokuratury regionalne.
Sąd Najwyższy już wcześniej informował o napływie olbrzymiej liczby protestów wyborczych – mowa o ponad 50 tysiącach zgłoszeń. Jednak większość z nich została odrzucona z powodów formalnych lub merytorycznych. Spora część zawierała gotowe formularze przygotowane przez polityków, w tym Romana Giertycha i Michała Wawrykiewicza, często bez konkretnego zarzutu lub dowodu.
W związku z tym SN już odrzucił dziesiątki tysięcy protestów, lecz do rozpatrzenia pozostało jeszcze około 130. To właśnie one mają kluczowe znaczenie dla rozstrzygnięcia – czy wybory były ważne. Termin podjęcia decyzji przez Sąd Najwyższy mija 2 lipca.
Minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Adam Bodnar już wcześniej zwrócił się do I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej z pisemnym apelem o „właściwy tryb rozpatrywania protestów”. Wskazywał, że jego urząd ponosi współodpowiedzialność za przejrzystość procesu i ma prawo domagać się informacji o tym, co dzieje się z jego wnioskami. Jak twierdzi rzeczniczka Prokuratora Generalnego, sąd nie poinformował go, czy jego wnioski – m.in. o oględziny kart do głosowania – zostały w ogóle rozpatrzone.
Jeśli SN uzna, że liczba i charakter nieprawidłowości mogły wpłynąć na wynik wyborów – te mogą zostać unieważnione. Choć szanse na taki scenariusz są minimalne, niepewność rośnie. Tym bardziej, że część opinii publicznej – rozgrzana do czerwoności przez media społecznościowe i polityczne wystąpienia – nie ufa zarówno jednej, jak i drugiej stronie sporu.
Czy czeka nas konstytucyjny kryzys? Czy działania prokuratorów to przejaw troski o państwo prawa, czy ingerencja w niezależność sądu? Odpowiedzi mogą nadejść już w najbliższych dniach – ale emocje nie znikną tak szybko.
To też może cię zainteresować:
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: