W czwartek media obiegła informacja o śmierci 14-letniej Natalii. Sprawa budzi wiele emocji nie tylko dlatego, że żaden przechodzień nie pomógł dziewczynie, ale także ze względu na zachowanie policji. Jak podaje portal "Super Express", 14-latka zamarzła na parkingu przy popularnym sklepie, znajdującym się przy głównej, bardzo ruchliwej drodze. Od ostatniego telefonu, jaki nastolatka wykonała do taty, do jej znalezienia minęło długich 5 godzin.
Śmierć 14-letniej Natalii wstrząsnęła całą Polską
Dziennikarze tabloidu dotarli do pana Rafała, przyjaciela ojca zmarłej nastolatki. To właśnie on zaangażował się w pomoc w poszukiwaniach Natalii i był tym, który znalazł nieprzytomną dziewczynę. Z jego relacji wynika, że ojciec nastolatki ostatni raz miał z nią kontakt po godzinie 8 rano.
Dziewczynka zadzwoniła wówczas do ojca mówiąc, że źle się czuje. Miała mieć mroczki przed oczami. Nie była w stanie powiedzieć, gdzie się znajduje. Ojciec nastolatki zareagował błyskawicznie. Wiedział, że z jego córką faktycznie dzieje się coś niedobrego. Od razu ruszył jej szukać.
Przeszedł drogę, którą dziewczyna pokonywała od domu do przystanku autobusowego. Natalia chodziła do liceum w Kętach i to właśnie tam pojechała z chłopakiem jej siostra. Okazało się, że dziewczynka nie dotarła do szkoły. Po tym, jak ojcu udało się to ustalić, od razu poszedł na policję.
Policja miała kazać ojcu czekać
Pan Rafał i jego żona Anna wskazują, że ojciec Natalii udał się na policję po godzinie 9. Ich słowa przeczą temu, co mediom przekazała rzeczniczka andrychowskiej policji. Wskazywała ona, że rodzina miała prowadzić poszukiwania dziecka na własną rękę przez kilka godzin.
"Ojciec Natalii przez godzinę czekał w poczekalni na policjanta, a potem kolejną składał zawiadomienie, w międzyczasie błagał wręcz dyżurnego, by chociaż zlokalizowali telefon jego córki, zanim się wyłączy. Usłyszał, od funkcjonariuszy, że może Natalia poszła na zakupy, a lokalizacja telefonu nie jest taka prosta" - relacjonowała pani Anna w rozmowie z tabloidem.
Dziewczynkę znaleziono zaledwie 500 metrów w linii prostej od posterunku policji w Andrychowie. Dziewczynkę odnalazł pan Rafał. Leżała w śniegu z telefonem w ręcę. Kiedy do niej dotarł, nie dawała już oznak życia. Zaniósł ją do pobliskiego sklepu.
Zaczęła się reanimacja, którą przejęła załoga karetki. W czasie transportu do Krakowa czternastolatka została podłączona do sztucznego płucoserca. Lekarze zrobili wszystko, żeby ją uratować. Niestety mimo tych wysiłków czternastolatka zmarła.
Jeśli pojawią się nowe informacje w sprawie, z pewnością was o tym poinformujemy.
To też może cię zainteresować: Będziecie zaskoczeni tym, jak mieszkają Andrzej i Agata Dudowie. Niewiele osób wie, jak wygląda Pałac Prezydencki od środka. Pełne przepychu wnętrza
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Popularny ksiądz nie owija w bawełnę w odpowiedzi na pytanie internautki o kościelny cennik. Odpowiedź kapłana spotkała się z ostrymi komentarzami