Według informacji zawartej w facebookowym poście Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, kobieta przez dziesięć lat nic nie zrobiła z guzem, który rósł sobie radośnie w jej brzuchu.

Czekała dekadę z pójściem na operację. Guz ważył więcej niż jego nosicielka

Najbardziej zadziwiające jest to, że pacjentka dobrze wiedziała o obecności zmiany patologicznej w jej ciele, a mimo to, nie zgłosiła się na operację przez dekadę. To spowodowało, że na stół operacyjny trafiła z 42-kilogramowym guzem, który uniemożliwiał jej samodzielne poruszanie się.

Lekarze dzielnie uporali się z zaniedbaniem pacjentki. Media wciąż opisują te wydarzenia

źródło: Facebook/Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze

Wszystko wskazuje na to, że to największy guz, jaki został usunięty w polskim szpitalu. 😲 Gratulujemy zespołowi bloku operacyjnego oraz oddziałowi chirurgii. Podziękowania, w imieniu prof. Murawy, ślemy także do innych naszych specjalistów – kardiologów, endokrynologów, czy anestezjologów, którzy przygotowali chorą do tej wymagającej operacji! - czytamy w poście opisującym siedmiogodzinną walkę lekarzy z ogromnym guzem. Pacjentka podczas tej skomplikowanej operacji straciła 8 litrów krwi.

Bardzo ważną informacją jest jednak to, że kilka dni po procedurze, pacjentkę przetransportowano z OIOM na Oddział Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej, gdzie zdołała spożyć już swój pierwszy, lekkostrawny posiłek po swojej spektakularnej "metamorfozie".

Ta historia pokazuje, jak może się skończyć zwlekanie z pójściem na zabieg lub brak dostępu do specjalistycznej pomocy medycznej.

O tym się mówi: To przyjaciółka Jacka Rozenka interweniowała, ratując mu tym życie. "Jacek by zdechł w szpitalu". O kim mowa

Zerknij: Z życia wzięte. Wyrzuciłam z mieszkania swoich teściów. Moje powody zrozumie wiele kobiet