We wszystkich nadmorskich lokalach gastronomicznych jest tak drogo? Turyści pokazali rachunek, to aż trudne do zrozumienia. Zycie

We wszystkich nadmorskich lokalach gastronomicznych jest tak drogo? Turyści pokazali rachunek, to aż trudne do zrozumienia

Autor: NG

17:59 08.07.20

Od tygodni słyszymy o szalejącej nad Bałtykiem drożyźnie, a co rusz w Internecie można zobaczyć mnożące się jak grzyby po deszczu paragony z horrendalnymi sumami. W wielu miejscach można jednak zjeść za rozsądną cenę!

W Internecie coraz częściej można natknąć się na rachunki przesyłane przez turystów w nadmorskich kurortach, którzy stołując się w tamtejszych lokalach gastronomicznych zostają potężne sumy za obiad dla dwóch osób. Ceny w smażalniach i nadmorskich tawernach rosną coraz bardziej, a winą za ten stan restauratorzy obarczają rosnące ceny ryb łowionych w Bałtyku, gdyż jest ich coraz mocniej, a także rygor sanitarny, który powoduje przymus wyposażania się w środki dezynfekcyjne, maseczki i rękawiczki.

To wszystko razem powoduje, że wielu turystów zostawia w lokalach średnio po 150-200 złotych za posiłek. Okazuje się jednak i na szczęście, że nie wszędzie jest tak drogo. Skąd te potężne różnice? Do redakcji portalu o2.pl trafiło ostatnio zdjęcie paragonu jednego z czytelników, która za obiad dla sześciu osób zapłaciła jedynie… 177 złotych!

Ceny w lokalach nad Bałtykiem szaleją, ale turyści przekonują, że nie wszędzie jest tak drogo!

- Paragon za wczorajszy obiad 6-osobowej rodziny we Władysławowie. Według nas w tym roku ceny są mniejsze niż rok temu i w dodatku porcje posiłków są duże. Pozdrawia rodzina z Kaszub – możemy przeczytać w wysłanej do redakcji o2.pl wiadomości.

Czytelnik stołował się wraz z rodziną w jednym z lokali we Władysławowie. To tylko jeden z przykładów. Taniej ma być również w mniejszych miejscowościach, które nie uchodzą za kurorty. Tak jest m.in. w Pobierowie czy Mielnie, gdzie wielu turystów donosi, że ceny są całkowicie normalne, niemal na każdą kieszeń.

fot. Facebook

Wielu restauratorów narzeka jednak na limity połowów. To powoduje, że zarówno rybacy. Jak i nadmorscy dystrybutorzy windują ceny, co przekłada się na finalną kwotę widniejącą na paragonach. Kiedy skończy się ta drożyzna?