Jak donosi "Fakt", Renata Kozioł trafiła do pracy w DPS-ie w Wierzbicy pod koniec kwietnia, za sprawą oddelegowania przez wojewodę. Jak wyznała, po powrocie do Warszawy długo nie mogła dojść do siebie. Do teraz potrzebuje wsparcia psychologa z powodu problemów ze snem.
Cudem uniknęła zakażenia koronawirusem
Gdy dotarła do DPS-u okazało się, że jako jedyna nie jest nosicielką koronawirusa. Zarówno pracownicy placówki, jak i przebywający tam pacjenci, wszyscy byli zakażeni koronawirusem. Niestety, jak się okazało, to była kropla w morzu niespodzianek, jakie zgotował jej wojewoda kierując ją tam do pracy. Opowieść pielęgniarki Renaty Kozioł mrozi krew w żyłach. Tak mówiła o tym, co zastała w placówce.
Jestem po operacji kręgosłupa. Jednak wcale się na to nie skarżę i staram się wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafię. Ale chciałabym mieć godne warunki, by po całym dniu pracy w kombinezonie, gdzie pot spływa po całym ciele, mogła się w normalnych warunkach wykąpać. I bez stresu, że zachoruję. A przecież wanna i prysznic są wspólne. Dla mnie i dla pacjentów z koronawirusem. Na tę chwilę jestem minusowa, ale jeśli będę korzystała ze wspólnych urządzeń sanitarnych, to z pewnością w każdej chwili może się to zmienić. Fakt Zdaję sobie sprawę doskonale, że pielęgniarka musi pomagać pacjentom niezależnie, czy jest "plusowa", czy "minusowa". Ale mam apel do naszych przełożonych: dajcie nam możliwość chwili odpoczynku i wykąpania się w ludzkich warunkach. Żebym też mogła mieć wiarę, że idąc pod prysznic nie zarażę się koronawirusem. Bo wirus jest wszędzie. Pracuję w swojej odzieży, w swoich skarpetkach i butach. O wszystko muszę się prosić i pytać. Dopiero wówczas jest szansa, że coś otrzymam, np. odzież ochronną. Jeśli ktoś mnie tu wysłał, to powinien mieć jakieś rozeznanie. Wiem też, że osoby, które przyjadą po mnie, też będą miały te same problemy, dlatego zdecydowałam się o tym opowiedzieć.
Co o tym myślicie? Czy sądzicie, że to cud, że Renata Kozioł nie zaraziła się koronawirusem?