Romans Urszuli Dudziak i Jerzego Kosińskiego znacznie różnił się od zwyczajnej historii miłosnej. Artystów łączyło coś niezwykłego - coś, co pozwalało im czuć się w swoim towarzystwie wyjątkowo i atrakcyjnie. Ich relacja była - jak przyznała sama wokalistka - jednym z najbardziej intensywnych doświadczeń w jej życiu. Niestety - wszystko co dobre kiedyś się kończy. Tak było również w przypadku ich związku, który mimo to na zawsze pozostanie w pamięci artystki...
Nietuzinkowa historia miłosna
Kiedy Urszula wraz z mężem, Michałem Urbaniakiem, pod koniec lat 70. mieszkała w Stanach Zjednoczonych, w jej życiu nastąpił przełom. Ukochany zostawił ją dla znacznie młodszej kobiety, ale Dudziak - pomimo tak przykrego doświadczenia - dobrze wspomina ten okres. To bowiem właśnie wtedy po raz pierwszy ujrzała swoją przyszłą największą miłość - Jerzego Kosińskiego.
Chociaż zakochani sprawili na sobie nawzajem ogromne wrażenie, to nie zamienili ani słowa przez... kolejne 10 lat! Po upływie dekady, kiedy artystom udało się wreszcie bliżej zapoznać, okazało się, że pisarz ma żonę. Nie przeszkadzało to jednak ani jemu, ani jego przyszłej ukochanej.
"Jurek nazywał to małżeństwem biurokratycznym. Od początku mieli osobne sypialnie. Ona była jak jego najbliższą przyjaciółką, siostrą. A on miał zawsze drugie życie, przyjaciółki, kochanki. Nie weszłam tam jako ktoś, kto nagle zburzył harmonię, wiedziałam o podwójnym życiu Jurka. Nie bardzo rozumiałam, na czym polega ten związek, i nie chcę za dużo na ten temat mówić. Czasami sama siebie nie rozumiałam i może w trakcie pisania książki zrozumiem więcej, ale jedno wiem - że Jurek był o wiele bardziej skomplikowany i niezwykły, niż się przypuszcza" - tłumaczyła Dudziak.
Ich pierwsza randka potoczyła się bardzo gwałtownie - Urszula przyszła do jego domu na jeden wieczór, a została na całą noc, którą zresztą wspomina jako niesamowitą "tęczę doznań".
Jak mówiła wokalistka - to właśnie dzięki Kosińskiemu po raz pierwszy w życiu mogła poczuć się atrakcyjnie. Umiał on dobierać komplementy w taki sposób, że trafiały prosto w jej serce, a największe z wad czyniły zaletami. Czułe słowa z ust ukochanego mężczyzny na zawsze zmieniły sposób, w jaki postrzegała własną osobę.
Mogłoby się wydawać, że taka relacja zaowocuje w karierze obydwojga zakochanych czymś zupełnie nowym, zainspirowanym niesamowitą miłością. Tak jednak nie było - w czasie związku ani Dudziak nie wydała żadnej płyty, ani Kosiński nie napisał niczego nowego. Dla zakochanych nie był to problem - w swoim towarzystwie czuli się tak cudownie, że kariera i rozwój zeszły na drugi plan.
Niestety, najpiękniejszy okres w życiu wokalistki zakończył się w 1991 roku, kiedy Kosiński... popełnił samobójstwo. Gwiazda była wstrząśnięta jego śmiercią. Mimo to, zawsze ciepło go wspomina - często powtarza, że to właśnie dzięki niemu jest teraz tą osobą, którą jest.
"Szkoda, że nie widzi mnie dzisiaj. Myślę, że bardzo by się ucieszył" - mówi artystka.
Chociaż dzisiaj jest w szczęśliwym związku z Bogdanem Tłomińskim, to nie ukrywa, że Kosiński na zawsze pozostanie w jej wspomnieniach.
Może cię zainteresować: Marcin Mroczek zamieścił wzruszający wpis. Skierował go do ważnej osoby. O czym mowa
Pisaliśmy również o: Uczestniczka „Rolnik szuka żony” nie przypomina samej siebie. Jakby ktoś odjął jej lat