Koronawirus odciska swoje piętno coraz mocniej. Najbardziej cierpią na tym ci, którzy muszą zmierzyć się z nim oko w oko. Chodzi o służby medyczne, który dzielnie walczy o to, aby pacjenci mogli wyzdrowieć.

Jak się okazuje medyków jest jak na lekarstwo. Od pewnego czasu funkcjonariusze sprawują rolę posłańców, którzy pukając do drzwi lekarzy wręczają im nakazy wstawieni natychmiastowego stawienia się na oddział zakaźny.

Do tego, jak naprawdę jest w polskich szpitalach udało się dotrzeć portalowi „Po dyplomie”, który na łamach swojego portalu opublikował rozmowę z lekarzem doktorem Bartoszem Fiałkiem przewodniczącym Regionu Kujawsko-Pomorskiego Ogólnopolska Związku Zawodowego Lekarzy.

Jak zdradza dr Bartosz Fiałek od jakiegoś czasu u drzwi lekarzy w województwie kujawsko-pomorskim zjawiają się funkcjonariusze, którzy przynoszą ze sobą nakaz natychmiastowego wstawienia się do szpitala zakaźnego.

– W świetle prawa nie można się nie zgodzić, pod karą grzywny. Trzeba stawić się w jednoimiennym szpitalu zakaźnym, i to nawet jeśli nie spełnia się ustawowych kryteriów i znajduje w grupie lekarzy, których specustawa z 8 marca br. o zwalczaniu koronawirusa wyłącza – wyznał dr Bartosz Fiałek.

Co w sytuacji, w której lekarz jest zbyt młody lub odwrotnie ma już 60 lat, lub ma pod swoją opieką niepełnoletnie dziecko? ekuje się małoletnim dzieckiem,

– W takim przypadku i tak musimy się stawić, ale jednocześnie możemy złożyć odwołanie. Jeśli się nie należy do tej grupy, to skierowanie jest wiążące na 3 miesiące. Nie mamy możliwości, by się odwoływać, bo takie odwołanie na pewno zostanie odrzucone. Być może zostanie pozytywnie rozpatrzone i wróci do domu. Jeśli nie, może dochodzić swoich praw, np. pozwać skarb państwa o to, że został niesłusznie skierowany i tym samym narażony na utratę zdrowia i życia – oświadczył Bartosz Fiałek.

Oczywiście wśród lekarzy znajdą się i tacy, którzy nie zjawiał się zgodnie z nakrętką w szpitalu.

– Niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie, prawnicy mówią jasno: za niestawienie grozi grzywna, a wykonalność jest natychmiastowa (...) Na pewno jako lekarze nie jesteśmy z tych zapisów zadowoleni. Nie dlatego, że nie chcemy pracować, tylko dlatego, że jesteśmy nią całkowicie ubezwłasnowolnieni.

Możemy być rzuceni do walki na froncie, choć brakuje tam podstawowego zabezpieczenia. Każe się nam walczyć ze śmiercionośnym wirusem, bez żadnej gwarancji zachowania bezpieczeństwa. Owszem, możemy się upomnieć, ale nawet jeśli nie dostaniemy środków ochrony indywidualnej, i tak musimy realizować świadczenia – stwierdził lekarz.

Co w sytuacji, w której lekarz zignoruje wezwanie?

Lekarze, którzy zignorują nakaz stawienia się w wyznaczonych placówkach medycznych, muszą liczyć się z poważnymi konsekwencjami. – Jeśli mamy dostać skierowanie, to nas znajdą. Mogą przyjść do miejsca pracy, a nawet naszych rodziców. Dyrekcja szpitala ma nasze adresy zameldowania i korespondencyjne.

Żeby uniknąć wezwania, lekarze musieliby się ukrywać jak przestępcy (...) Większość chce walczyć, oczekuje jedynie podstawowego zabezpieczenia w środki ochrony indywidualnej. To stan wyższej konieczności, więc nieważne, że ktoś chciał robić operacje zaćmy, a nie walczyć na pierwszej linii frontu. Teraz jest wojna. Wojna biologiczna. Ważne jest to, że jesteśmy lekarzami – zdradził dr Bartosz Fiałek.

Przypomnij sobie o… PREMIER WIELKIEJ BRYTANII MA KORONAWIRUSA. JAK SIĘ CZUJE BORIS JOHNSON

Jak informował portal Życie: KRZYSZTOF JACKOWSKI JEST JUŻ PEWIEN, CO NAS CZEKA PO OPANOWANIU PANDEMII KORONAWIRUSA. JAKA BĘDZIE PRZYSZŁOŚĆ POLSKI

Portal Życie pisał również o… DZIECKO JESZCZE PRZED NARODZINAMI OCALIŁO SWOJĄ MAMĘ. GDYBY NIE ONO, NIE BYŁOBY JEJ WŚRÓD NAS