Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się jasne: kupiłeś używany samochód – nieważne, czy z rynku polskiego, czy sprowadzony z zagranicy – i masz dokładnie 30 dni na to, by go zarejestrować. A co się stanie, gdy tego nie zrobisz? Jeśli chodzi np. o pojazd z polskimi tablicami i ważnym OC, to… nic. Hulaj dusza, piekła nie ma! Podczas ewentualnej kontroli zazwyczaj wystarczy dowód rejestracyjny zgodny z numerami tablic. Jeśli auto nie zostało skradzione lub nie jest poszukiwane, to funkcjonariusz odda dokumenty i pozwoli jechać dalej. Mandat, punkty? Nic z tych rzeczy.

Wiele osób zastanawia się, po co „marnować” swój cenny czas, którego i tak mamy mało, by stać w długich kolejkach, frustrować się na opieszałą pracę urzędników, skoro i tak najprawdopodobniej nie poniesie się żadnych konsekwencji? Po co dopłacać do interesu, skoro mogę nawet kupić OC na nieprzerejestrowany samochód?

Wielu kupujących kombinuje właśnie w ten sposób i do wydziału komunikacji wybierać się nie zamierza. Bo problemy (np. zdjęcie z fotoradaru) i tak dotyczą przecież w pierwszej kolejności osób, które dane auto sprzedały – to właśnie sprzedawca musi udowodnić, że w chwili popełnienia wykroczenia właścicielem pojazdu już nie był.

Jeśli z kolei mamy do czynienia z tzw. ciągłością umów (samochód zmieniał właścicieli, ale nie był przerejestrowywany), to wezwania mandatowe dosięgną tego z właścicieli, który jako ostatni figuruje w bazie CEPiK-u. Żeby zatem uniknąć nieprzyjemności polegającej na tłumaczeniu się nie ze swoich grzechów, zawsze, gdy sprzedajesz komuś auto, zgłoś ten fakt w odpowiednim wydziale komunikacji – to jedyny pewny sposób na uniknięcie tłumaczenia się z cudzych wykroczeń! Tak samo jak w przypadku zakupu samochodu, na poinformowanie urzędu o zbyciu auta masz 30 dni. Dobrym pomysłem będzie też zapisanie w umowie nie tylko dokładnej daty, lecz także godziny zawarcia transakcji – uchroni cię to przed każdym mandatem, a zwłaszcza takim, który nowy właściciel mógłby złapać, zanim jeszcze zdążysz zgłosić sprzedaż w wydziale komunikacji.

Jeśli 30-dniowego terminu na zgłoszenie zbycia auta nie dotrzymasz, to w teorii narażasz się na grzywnę (nawet do 3000 zł!), tyle że w praktyce i tak mało kto ją dostaje. Żeby tak się stało, w sprawę musiałby zostać włączony sąd. Kary zdarzają się od wielkiego dzwonu i to między innymi z tego względu w bazie CEPiK-u figurują miliony aut, które teoretycznie są gdzieś zarejestrowane, lecz… nic ponadto.

Co z tym wszystkim począć? Co prawda już kilka miesięcy temu pojawił się projekt ustawy, w myśl której za nieprzerejestrowanie auta mającego polskie numery groziłaby grzywna 1000 zł, jednak podpisany ostatecznie przez prezydenta dokument mocno różni się od pierwotnego projektu. Nie ma tam już wspomnianej grzywny, jest za to m.in. wymóg rejestrowania aut używanych sprowadzonych z UE. Nowe przepisy najmocniej dotkną więc importerów sprowadzających np. z Niemiec, Beneluksu, Włoch i Francji, a poza tym zmieni się raczej niewiele. Ale po kolei.

Pierwsza różnica polega na tym, że gdy właściciel auta już zarejestrowanego w Polsce nie dotrzyma 30-dniowego terminu na zgłoszenie zbycia lub nabycia auta, to zapłaci od 200 do 1000 zł kary. A z racji, iż zgłoszenie nabycia nie jest tożsame z zarejestrowaniem auta, to do CEPiK-u i tak nie trafią dane nowego właściciela.

Pierwotnie zakładano, że przepisy nakładające grzywny za niezarejestrowanie auta nie będą dotyczyły osób profesjonalnie zajmujących się handlem, ale w kolejnych wersjach ten punkt zniknął. A jest jeszcze gorzej, bo pojawił się zapis mówiący o tym, że to właśnie auta używane sprowadzone z UE będą musiały zostać zarejestrowane w ciągu 30 dni!

Handlarze są oburzeni, bo po pierwsze, 30 dni to przeważnie za mało, by sprzedać pojazd, a po drugie – często będzie trzeba opłacić przynajmniej najtańsze OC i „zamrozić” koszt rejestracji oraz akcyzę – nakłady da się odzyskać dopiero po sprzedaży. Jeśli dana firma sprowadza dużo pojazdów, to na dzień dobry będzie musiała ponieść wysokie koszty. Poza tym dochodzi też czas spędzony w wydziale komunikacji i – naszym zdaniem nieekologiczne oraz całkiem zbędne – mnożenie tablic rejestracyjnych i papierów. Bo jeśli np. handlarz zarejestruje auto na siebie, a po chwili kupi je ktoś z innego powiatu i jednak zechce mieć swoje numery (a nie tylko zgłosić nabycie!), to dany pojazd w kilka dni otrzyma dwa komplety dokumentów, naklejek oraz tablic. Bez sensu!

Włączenie handlarzy do obowiązku rejestrowania aut na siebie to efekt m.in. interwencji Komisji Europejskiej, której nie podoba się, że po Polsce jeżdżą sobie, jak gdyby nic, niezarejestrowane samochody z innych krajów UE. Działa to tak: handlarze często zaopatrują swoje pojazdy w tzw. tablice komisowe z takim samym numerem, z jakim dany samochód ostatnio poruszał się np. po Niemczech, Holandii czy Włoszech. Tyle że często mamy do czynienia z pojazdem, który został uprzednio wyrejestrowany, a „tablice” są nielegalne! To z kolei oznacza, że w teorii auto nie ma prawa jeździć po drogach.

Nowelizacja ustawy została opublikowana w Dzienniku Ustaw RP 22 sierpnia 2019 roku, natomiast przepisy wejdą w życie dopiero od stycznia przyszłego roku. Za niedotrzymanie terminu automatycznie będzie nakładana kara od 200 do 1000 zł. Poniżej zamieszczamy wybrane fragmenty wspomnianej ustawy:

„Właściciel pojazdu, niebędącego nowym pojazdem, sprowadzonego z terytorium państwa członkowskiego UE jest obowiązany zarejestrować pojazd na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w terminie 30 dni od dnia jego sprowadzenia”;

– „Kto, będąc właścicielem pojazdu sprowadzonego z terytorium państwa członkowskiego Unii Europejskiej wbrew przepisowi (…) nie rejestruje pojazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”;

Oraz „kto będąc właścicielem pojazdu zarejestrowanego na terytorium RP wbrew przepisowi (…) nie zawiadamia starosty o nabyciu lub zbyciu pojazdu podlega karze pieniężnej w wysokości od 200 do 1000 zł.”

Początkowy projekt został złagodzony, gdyż grzywnę 1000 zł przewidywano też np. za nieprzerejestrowanie w ciągu 30 dni samochodu mającego już polskie dokumenty i numery.

Ciekawostką jest fakt, iż nakaz rejestrowania sprowadzonych aut nie dotyczy pojazdów spoza UE, odetchną więc ci, którzy handlują np. wozami z USA, Kanady, Szwajcarii i Japonii. Bez zmiany pozostała również kwestia trybu nakładania kar – odbędzie się to w trybie administracyjnym, więc bezskutecznymi staną się wszelkie próby niemerytorycznego tłumaczenia.

Jak celnie podsumowuje redaktor serwisu auto-swiat.pl: „Nowe przepisy na etapie projektu wydawały się sensowne, ale w finalnej wersji budzą co najmniej mieszane uczucia. Przy okazji nowa ustawa stwarza niemiłą sytuację dla handlarzy i grozi zatkaniem urzędów i wydziałów komunikacji. Spod brzytwy uciekli dilerzy handlujący nowymi samochodami, bo oni swoich pojazdów rejestrować nie muszą, na dodatek będą mogli – w przeciwieństwie do handlarzy autami używanymi – korzystać z tzw. tablic profesjonalnych. Jak będzie w praktyce? Przekonamy się niebawem, zapewne stojąc w… kolejce do okienka”.

Ciekawią Cię potencjalne zmiany w polskim rządzie? Ten artykuł jest dla Ciebie: ZMIANY W RZĄDZIE PIS. DOTKNĄ RÓWNIEŻ ZBIGNIEWA ZIOBRO

Nauczyciel z Gdańska jest przeciwnikiem świadectw szkolnych z czerwonym paskiem. Więcej informacji znajdziesz tutaj: CHCESZ SZKOŁY BEZ ŚWIADECTW Z CZERWONYM PASKIEM? PODPISZ PETYCJĘ!

Piotr Otto