Do wzmożonej kontroli rzeki doszło po awarii przesyłowego kolektora z dnia 29 sierpnia. Ścieki, mające trafiać do oczyszczalni Czajka, trafiły do Wisły. Podobna sytuacja miała miejsce także w zeszłym roku.
Próbki pobierane przez WIOŚ, jak wspomina Beata Cieślik, rzeczniczka gdańskiego WIOŚ, miały być punktem odniesienia do wyników w kolejnych dniach, w przypadku gdy doszłoby do ewentualnego zanieczyszczenia rzeki. Pracownicy GIOŚ badają wody Wisły w kilku miejscach na Pomorzu - na Zatoce Gdańskiej, w Białej Górze, czy Świbnie. Badania są prowadzone codziennie również przez pomorski Sanepid. Jego rzeczniczka Anna Obuchowska, podkreśla że wyniki badań z 2 września nie wskazują na wzrost zagrożenia, jednak Sanepid wydał apel, w którym nie zalecał stosowania wody z Wisły w najbliższym czasie. W przypadku wystąpienia oznak wskazujących na wysokie zanieczyszczenie, informacje do sanepidu i WIOŚ mają dostarczyć Pracownicy Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku, którzy obserwują część brzegów Wisły. Jednak podkreślają oni, iż takowych zanieczyszczeń ściekami nie było widać w piątek.
Sytuację skomentował w mediach szwedzki analityk urzędu ds. morza i wody Philip Axe, który przekazał że skutki zrzutu ścieków mogą prowadzić do bakteryjnego skażenia Wisły, z czym polskie władze walczą poprzez ozonowanie. Analityk ocenił ich obecne działania, podkreślając ich zaangażowanie w natychmiastowe rozwiązanie problemu.
Może cię zainteresować również:Media obiegła niepokojąca informacja. Czy Michał Wiśniewski naprawdę powiedział o Edycie Górniak, że "nie ma przeboju"