Grób uwielbianej artystki i satyryczki z kabaretu Hrabi dosłownie tonął w blasku setek zniczy. Ich ilość była tak ogromna, że – jak wspominają bliscy – „nie dało się przejść obok miejsca spoczynku Asi”.

Tłumy przy grobie Joanny Kołaczkowskiej

Joanna Kołaczkowska zmarła 17 lipca 2025 roku po walce z agresywnym nowotworem mózgu. Miała 59 lat. Jej śmierć wstrząsnęła światem polskiego kabaretu, a także tysiącami widzów, którzy przez lata śmiali się z jej skeczów i ciepłego poczucia humoru, informuje Super Express.

Podczas tegorocznego dnia Wszystkich Świętych i Zaduszek jej grób na warszawskich Powązkach odwiedzili fani z całej Polski.


Dariusz Kamys – członek kabaretu Hrabi i szwagier Joanny – opublikował zdjęcie, które poruszyło internautów. Widać na nim dziesiątki zniczy ustawionych wokół grobu.

„Rozmiar tej tęsknoty widać na zdjęciu – przy jej grobie płonie niezliczona ilość zniczy. To coś naprawdę pięknego i wzruszającego. Z całego serca dziękujemy Wam za tę pamięć” – napisał Kamys.

Symboliczny hołd dla artystki

Bliscy i fani podkreślają, że to właśnie ciepło, autentyczność i serdeczność Joanny Kołaczkowskiej sprawiły, że była jedną z najbardziej lubianych postaci polskiej sceny kabaretowej.


Od 2002 roku występowała w kabarecie Hrabi, wcześniej związana była z kultowym Kabaretem Potem. Jej humor, często oparty na codziennych obserwacjach i autoironii, przyciągał rzesze widzów w każdym wieku.

Dla wielu fanów zapalenie znicza na jej grobie było gestem wdzięczności – za śmiech, wzruszenia i poczucie, że poprzez swoje skecze i występy była „kimś bliskim”, mimo że znali ją tylko ze sceny.

Ostatnie pożegnanie zgodne z jej wolą

Kołaczkowska, świadoma powagi choroby, jeszcze za życia planowała szczegóły swojego pożegnania.


W podcaście „Mówi się”, który prowadziła razem z Szymonem Majewskim, opowiadała, że chciałaby być skremowana i pożegnana w sposób spokojny, pełen muzyki, wspomnień i żartów – bez tradycyjnych rytuałów.

Jej życzenie zostało spełnione. 28 lipca odbyła się msza w kościele św. Karola Boromeusza na warszawskich Powązkach, po której bliscy uczestniczyli w świeckiej ceremonii pożegnania na Cmentarzu Wojskowym.


To właśnie tam, wśród przyjaciół, artystów i fanów, Joanna spoczęła w urnie.

Bliscy proszą o szacunek i porządek

Ogrom zniczy, które pojawiły się przy jej grobie w pierwszych dniach listopada, był imponujący, ale też kłopotliwy. Wzruszony Dariusz Kamys poprosił fanów o pomoc w utrzymaniu porządku:

„Jeśli zapalacie znicz, zabierzcie ze sobą wypalony i wrzućcie go do kontenera. Dzięki temu miejsce Asi pozostanie tak czyste i spokojne, jak na to zasługuje. Dziękujemy za zrozumienie i za Wasze ciepło.”

Jego apel spotkał się z pozytywnym odzewem. W sieci pojawiło się wiele komentarzy, w których fani zapewniali, że pamięć o Joannie przetrwa na długo – nie tylko w listopadzie.

„Asia była światłem, które rozjaśniało codzienność”

Śmierć Joanny Kołaczkowskiej to wciąż bolesny temat dla jej przyjaciół z kabaretu Hrabi i całego środowiska artystycznego.


Jej współpracownicy wielokrotnie podkreślali, że była nie tylko wyjątkową artystką, ale przede wszystkim dobrym, ciepłym człowiekiem, który potrafił rozśmieszyć nawet w najtrudniejszych momentach.

Dziś jej grób stał się miejscem spotkań fanów – symbolem wdzięczności i tęsknoty.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Syn po rozwodzie znów zamieszkał ze mną": Zachowuje się, jakbym była jego służącą, a nie matką

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Zamiast spokoju na emeryturze dostałam nocne dyżury przy wnukach": Córka mówi, że ma prawo do życia. A ja niby nie