Dziś zadrzechnia fioletowa (Xylocopa violacea) – znana także jako czarna pszczoła – powraca i rozprzestrzenia się w zaskakującym tempie. Jej ponowna obecność w polskim krajobrazie to nie tylko fascynujące zjawisko przyrodnicze, ale również niepokojący znak globalnych zmian klimatycznych i wpływu działalności człowieka na ekosystemy.
Imponujący owad, który tnie drewno
Zadrzechnia fioletowa to jeden z największych europejskich gatunków pszczół. Osiąga długość nawet 3,5 cm, a jej ciemne, metalicznie połyskujące skrzydła o fioletowym odcieniu są nie do pomylenia z żadnym innym owadem. Nazwa łacińska „Xylocopa” oznacza „drewno-ciąć”, co trafnie oddaje zwyczaje tej pszczoły – zakłada ona gniazda w martwym drewnie, które wyżłabia własnymi żuwaczkami.
Choć jej wygląd może budzić respekt, zadrzechnia nie stanowi zagrożenia dla ludzi – to owad samotniczy, pożyteczny i niesłychanie ciekawy z ekologicznego punktu widzenia. Tym bardziej intrygujące jest to, że jeszcze w 2004 roku była uznawana w Polsce za zaginioną.
Powrót po latach nieobecności
Na Dolnym Śląsku czarna pszczoła nie była widywana niemal przez cały XX wiek. Dopiero w 2015 roku zauważono ją ponownie, a od tego czasu populacja wyraźnie rośnie. Dziś można ją spotkać m.in. w dolinie Odry, na Ziemi Kłodzkiej, w rejonach Przedgórza Sudeckiego, a także coraz częściej na północy kraju.
Jej ekspansja jest tak dynamiczna, że wzbudziła zainteresowanie nie tylko entomologów, ale także ekologów i klimatologów. Jak wyjaśnia dr Paweł Jarzembowski z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, pojawienie się zadrzechni w nowych rejonach jest bezpośrednio związane z rosnącą średnią temperaturą powietrza w Polsce.
„Wzrost temperatur sprzyja przeżyciu gatunków ciepłolubnych i umożliwia im kolonizowanie obszarów, na których wcześniej nie były w stanie się utrzymać” – tłumaczy naukowiec.
Człowiek (nieświadomie) pomaga
Zmiany klimatyczne to nie jedyny czynnik. Transport drewna, często pochodzący z regionów cieplejszych, może przenosić zadrzechnię na nowe obszary. Co więcej, ten gatunek wykazuje wysoką elastyczność ekologiczną – gniazduje nie tylko w starych pniach drzew, ale też w płotach, murach i konstrukcjach drewnianych. To sprawia, że z łatwością przystosowuje się do środowiska zmienionego przez człowieka.
Ta zdolność adaptacyjna, połączona z cieplejszym klimatem, tworzy doskonałe warunki do szybkiej ekspansji. Według ekspertów, połączenie zmian środowiskowych i działalności ludzkiej odpowiada za gwałtowny wzrost populacji tego gatunku.
Co oznacza jej powrót?
Choć obecność zadrzechni może cieszyć pasjonatów przyrody, to zjawisko to niesie również ważne ekologiczne ostrzeżenie. Jej powrót to tylko jeden z wielu przykładów przesuwania się granic występowania gatunków na północ – proces ten zachodzi już od kilkunastu lat.
„Ocieplenie klimatu zmienia granice występowania wielu organizmów, a w dłuższej perspektywie może doprowadzić do głębokich zakłóceń ekosystemów” – ostrzega dr Jarzembowski.
Jeszcze na początku XXI wieku zanikanie zadrzechni przypisywano intensyfikacji rolnictwa, wycince starych drzew i stosowaniu pestycydów. Dziś widzimy, że klimat może przywracać zasięg niektórych gatunków – ale niekoniecznie oznacza to powrót równowagi. W rzeczywistości, to znak, że środowisko naturalne ulega fundamentalnym przemianom.
Symbol zmian, które już się dzieją
Zadrzechnia fioletowa, dawniej owad rzadki i niemal zapomniany, stała się dziś symbolem dynamicznych zmian klimatycznych i przyrodniczych. Jej powrót to dobra wiadomość dla bioróżnorodności, ale także wyraźny sygnał, że polskie ekosystemy są już inne niż jeszcze kilkanaście lat temu. Obserwując czarne pszczoły w ogrodzie lub lesie, warto zadać sobie pytanie: co jeszcze ulega zmianie, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać?
To też może cię zainteresować: Przerażające proroctwo Wangi na sierpień 2025. Co naprawdę oznacza
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Duda mówi o Trzaskowskim bez ogródek. Te słowa robią wrażenie