Moja córka, Alicja, była moim oczkiem w głowie. Od dnia jej narodzin całe moje życie kręciło się wokół niej. Byłam samotną matką – jej ojciec odszedł, gdy miała zaledwie kilka miesięcy. Nie było łatwo, ale każdego dnia starałam się być dla niej zarówno matką, jak i ojcem. Pracowałam na dwa etaty, by niczego jej nie brakowało, a każdy jej uśmiech był dla mnie największą nagrodą.
Alicja była bystra, ambitna i zawsze marzyła o czymś więcej. Już jako nastolatka mówiła, że chce zobaczyć świat, poznać inne kultury, spełniać swoje marzenia. „Mamo, kiedyś wyjadę za granicę” – mówiła z błyskiem w oku. A ja zawsze ją wspierałam. „Rób, co sprawia ci radość” – powtarzałam, choć w głębi serca wiedziałam, że jej marzenia kiedyś oddalą ją ode mnie.
Kiedy Alicja skończyła studia, dostała propozycję pracy w Londynie. Była zachwycona. „Mamo, to moja szansa!” – powiedziała, skacząc z radości. Byłam z niej dumna, ale w tej dumie kryła się nuta smutku. Wiedziałam, że teraz nasze życie się zmieni.
Przez pierwsze miesiące dzwoniła codziennie. Opowiadała o nowej pracy, o ludziach, których poznała, o życiu w wielkim mieście. Czułam, że mimo odległości wciąż jesteśmy blisko. Ale z czasem jej telefony stawały się coraz rzadsze. Zaczęła mówić, że jest zajęta, że ma dużo pracy, że jej życie jest pełne nowych obowiązków.
Pewnego dnia, gdy zadzwoniłam, by zapytać, kiedy planuje odwiedzić dom, odpowiedziała: „Mamo, na razie nie mam czasu. Może w przyszłym roku.”
„W przyszłym roku?” – powtórzyłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. „Alicja, nie widziałyśmy się od dwóch lat. Czy naprawdę nie możesz znaleźć choćby kilku dni, żeby przyjechać?”
„Mamo, nie rozumiesz” – odpowiedziała z irytacją. „Moje życie jest tutaj. Nie mogę po prostu rzucić wszystkiego i przyjechać. Mam swoje obowiązki.”
Te słowa były jak cios w serce. Czyżby moje dziecko, które kiedyś było moim całym światem, teraz widziało mnie jedynie jako ciężar? Próbowałam tłumaczyć sobie, że jest młoda, że buduje swoje życie, ale za każdym razem, gdy w święta siedziałam sama przy stole, czułam, jak pustka w moim sercu staje się coraz większa.
Najbardziej bolało mnie to, że Alicja zdawała się mnie unikać. Kiedy wysyłałam jej wiadomości, często pozostawały bez odpowiedzi. Gdy dzwoniłam, rozmowy były krótkie i zdawkowe. „Mamo, muszę kończyć” – mówiła, zanim zdążyłam zapytać, jak naprawdę się czuje.
Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i napisałam jej długi list. Opisałam w nim wszystko – jak bardzo za nią tęsknię, jak boli mnie jej obojętność, jak czuję się opuszczona. Czekałam na odpowiedź, ale nigdy jej nie dostałam.
Czasem zastanawiam się, co zrobiłam źle. Czy byłam zbyt wymagająca? Czy za bardzo ją kontrolowałam? Czy może, paradoksalnie, dałam jej za dużo wolności? Może moja miłość, choć szczera, była niewystarczająca?
Dziś moje dni mijają w samotności. Każdego ranka spoglądam na telefon z nadzieją, że zadzwoni, ale on milczy. Wciąż mam na półce jej zdjęcia z dzieciństwa – uśmiechnięta, pełna życia, patrzy na mnie z ramki, jakby chciała przypomnieć, kim kiedyś dla siebie byłyśmy.
Nie wiem, czy kiedykolwiek odzyskam dawną więź z Alicją. Może kiedyś zrozumie, jak bardzo boli samotność matki, która oddała wszystko dla swojego dziecka. A może będzie już za późno. Jednak mimo wszystko, wciąż czekam. Czekam na dzień, w którym usłyszę w słuchawce: „Mamo, tęskniłam za tobą. Kiedy mogę cię odwiedzić?”
Bo choć serce matki może być złamane, nigdy nie przestaje kochać.
To też może cię zainteresować: Melania Trump ponownie zachwyca. Jej nowy strój staje się hitem sieci
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Moje dzieci uważają, że powinnam sprzedać dom i podzielić się pieniędzmi": Ja nie chcę tego zrobić