Moja mama i tata zniknęli w pracy i po prostu nie mieli wystarczająco dużo czasu, aby nas wychowywać. Najważniejszą rzeczą było nakarmienie nas, ubranie i trzymanie z dala od kłopotów, a reszta zależała od nas.
Mój brat, który jest dwa lata starszy ode mnie, i ja poradziliśmy sobie z tym z różnym powodzeniem. Mój brat i ja chorowaliśmy sami, byliśmy sami w szpitalach, sami chodziliśmy do i ze szkoły, chodziliśmy z kluczem na szyi, a od szóstego roku życia mogliśmy się sami wyżywić, jeśli tylko coś było w lodówce.
Zanim skończyłam dziesięć lat, sama gotowałam zupę, smażyłam ziemniaki, a nawet naleśniki. Zajmowanie się własnymi sprawami i problemami było na porządku dziennym. Moi rodzice mieli wtedy inne zmartwienia. Nasi rodzice mieli cel, żebyśmy nie umarli z głodu i zimna, i to im się udało. A my staraliśmy się nie zawracać rodzicom głowy bzdurami.
Na początku XXI wieku było już znacznie lepiej. Mój tata dostał dobrą pracę, moja mama poszła na urlop macierzyński i urodziła Elę, moją młodszą siostrę. Najwyraźniej moja mama postanowiła zainwestować całą niewydaną troskę, uwagę i miłość, której nie miała czasu wyrzucić na mojego brata i na mnie, w naszą siostrę. Czas był już spokojny, mój ojciec zapewniał rodzinie wszystko, czego potrzebowała, mój brat i ja byliśmy wystarczająco dorośli i samodzielni, więc mama rozpłynęła się w mojej siostrze.
Mój brat i ja patrzyliśmy, jak nasza siostra dorasta ze zdziwieniem, czasem z żalem, czasem z zazdrością. Ale bardziej współczuliśmy. Wydawało nam się, że kwiatek pod czapką ma więcej swobody niż nasza siostra.
Tata patrzył na sprawy bardziej obiektywnie i próbował przemówić mamie do rozsądku, ale nie udało mu się. Doszło do kilku poważnych kłótni, a potem tata po prostu się poddał i zdecydował, że jego zadaniem jest utrzymanie rodziny, a mama powinna zająć się wychowaniem.
Mama nadal robiła to, co uważała za stosowne. Nic dziwnego, że moja siostra dorastała bezradna jak nowo narodzony kociak. Zanim skończyła dwadzieścia lat, potrafiła co najwyżej nalać sobie herbaty i zrobić kanapkę, pod warunkiem że chleb, ser i wędlina były już pokrojone.
Jedynymi urządzeniami, których umie używać, są czajnik i kuchenka mikrofalowa. Ani pralka, ani odkurzacz nie są pod jej kontrolą. Dwudziestokilkuletnia Elżbieta nie potrafi o siebie zadbać. Nie wie, jaki szampon jest dla niej odpowiedni, jaką ma grupę krwi ani co jadła w dzieciństwie.
Wciąż chodzi z matką do kliniki, bo tam są wściekłe ciotki, które mogą zrobić dziewczynie krzywdę. Najwyraźniej moja siostra sama urodziła się z miękką naturą, a do tego dochodzi wychowanie matki, która zrobiła z niej pluszową zabawkę. Nie wyobrażam sobie, jak znajdzie pracę i jak będzie tam potem pracować.
Mama nie będzie mogła tam pracować, a sama mama chyba już zrozumiała, że nie będzie żyła wiecznie i że jej córka będzie musiała jakoś żyć dalej, gdy mamy zabraknie. Zamiast zacząć uczyć córkę samodzielności, nawet jeśli było już tak późno, postanowiła wyładować się na moim bracie i na mnie.
Wzięła nas na rozmowę i powiedziała, że mamy się zaopiekować siostrą, gdy mama już odejdzie. Próbowaliśmy już kilka razy wyjaśnić jej, że powinna zacząć uczyć Elkę samodzielności, ale matka natychmiast tłumiła wszystkie nasze wysiłki w zarodku.
Mówi, że nie ma potrzeby znęcać się nad dziewczyną. Nie rozumiem mojej matki. Widzi, co zrobiła, i zamiast to naprawić, nadal robi to samo.
Zerknij: Wiemy, co dalej czeka osierocone przez Barbarę Sienkiewicz bliźnięta. Posłanka nie owija w bawełnę
O tym się mówi: Marcin Hakiel i Dominika Serowska zdradzili imię swojego dziecka. Chyba nikt nie obstawiał takiego wyboru