Odkąd pamiętam, moje życie kręciło się wokół rodziny. Najpierw dzieci – Ania i Marek – potem dom, praca, a teraz wnuki. Zawsze byłam tą, która gotowała, sprzątała, zajmowała się wszystkimi. Byłam mamą, żoną, a później babcią. I choć kocham swoje wnuki całym sercem, ostatnio zaczęłam czuć, że czegoś mi brakuje. Że gdzieś po drodze zgubiłam siebie.
Pewnego dnia, podczas jednej z rozmów z Anią, wspomniałam, że zapisałam się na zajęcia z malarstwa. Było to coś, o czym zawsze marzyłam, ale na co nigdy nie miałam czasu.
– Chciałabym wreszcie zrobić coś dla siebie – powiedziałam z uśmiechem. – Może nawet namaluję coś, co będę mogła wam pokazać.
Ania spojrzała na mnie zdziwiona, niemal z oburzeniem.
– Mamo, naprawdę? Po co ci to? Masz wnuki, które cię potrzebują. Zajmij się nimi, zamiast marnować czas na takie rzeczy.
Te słowa zabolały mnie bardziej, niż mogłam przypuszczać. Czy naprawdę uważała, że moje życie powinno sprowadzać się tylko do roli babci? Czy moje własne marzenia były dla niej tak nieważne?
– Aniu, ja kocham moje wnuki, ale to nie znaczy, że nie mogę mieć swoich pasji – odpowiedziałam spokojnie, choć w środku czułam, jak narasta we mnie gniew.
– Mamo, nie zrozum mnie źle – powiedziała, wzdychając. – Ale ty już masz swoje lata. Powinnaś odpoczywać, a nie szukać jakichś nowych hobby.
Tamtego wieczoru długo nie mogłam zasnąć. W głowie wciąż słyszałam jej słowa: „Ty już masz swoje lata.” Czy naprawdę myślała, że jestem za stara, by spełniać marzenia? Że moje życie powinno kręcić się wyłącznie wokół jej dzieci? Przez lata robiłam wszystko dla rodziny, ale teraz po raz pierwszy chciałam zrobić coś dla siebie.
Następnego dnia, zamiast jak zwykle odebrać wnuki ze szkoły, poszłam na swoje zajęcia z malarstwa. Byłam zdenerwowana, bo wiedziałam, że Ania nie będzie zadowolona. Ale kiedy wzięłam do ręki pędzel i zaczęłam malować, poczułam coś, czego dawno nie czułam – radość. To było moje, tylko moje.
Wieczorem Ania zadzwoniła. W jej głosie słychać było irytację.
– Mamo, dlaczego nie odebrałaś dzieci? Musiałam wszystko przekładać.
– Aniu, byłam na zajęciach – odpowiedziałam spokojnie.
– Mamo, ale ja na ciebie liczyłam! – powiedziała z wyrzutem. – Wnuki są ważniejsze niż jakieś tam malowanie.
Te słowa były kroplą, która przelała czarę goryczy.
– Aniu, całe życie byłam dla was – powiedziałam, nie kryjąc emocji. – Kocham was, ale nie mogę rezygnować z siebie. Mam prawo mieć marzenia, nawet jeśli ty tego nie rozumiesz.
Zapadła cisza. Ania nie wiedziała, co powiedzieć.
Przez kolejne dni między nami było chłodno. Ale ja nie zrezygnowałam z zajęć. Malarstwo stało się dla mnie odskocznią, miejscem, gdzie mogłam być sobą. Po kilku tygodniach Ania niespodziewanie przyszła na moje zajęcia.
– Mamo, mogę zobaczyć, co namalowałaś? – zapytała cicho, jakby próbując zrozumieć moje wybory.
Pokazałam jej swoje obrazy – kwiaty, pejzaże, portret wnuków. Jej oczy zaszkliły się.
– Przepraszam, mamo – powiedziała. – Nie wiedziałam, że to dla ciebie takie ważne.
Tamtego dnia poczułam, że zrobiłam krok w stronę zrozumienia. Zrozumienia, że bycie matką i babcią to tylko część mojego życia. Mam prawo być także sobą – kobietą z marzeniami i pasjami. I choć droga do tego zrozumienia była trudna, wiedziałam, że warto było walczyć o swoje miejsce w świecie, nawet jeśli musiałam o to miejsce zawalczyć z własnymi dziećmi.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Odwiedzam cmentarz codziennie, by porozmawiać z mężem": Czy to już jedyny sposób na bliskość
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Sprzedałam dom, by pomóc dzieciom": Teraz czuję się jak intruz w ich życiu