To właśnie to uczucie potrafi rozruszać nawet najbardziej przygnębioną kobietę i udowodnić wszystkim i oczywiście samej sobie, że wciąż jest wow! Przynajmniej w moim przypadku tak właśnie było.
-Kochanie, w piątek świętujemy rocznicę firmy, czy mogłabyś przygotować mój niebieski garnitur? - zapytał mnie mąż na początku tygodnia.
-Oczywiście! - przytaknęłam — Myślisz, że moja kwiecista sukienka, którą kupiliśmy latem, będzie pasować?
-Marta, myślałem, że zostaniesz w domu z dziećmi... Słuchaj, nie będzie tam nic ciekawego, tylko służbowa kolacja z zarządem, nic więcej...
-Jak sobie chcesz... Nie lubię głośnych imprez, już dawno się od nich odzwyczaiłam. Kiedyś potrafiłam raz w tygodniu wyskoczyć do przypadkowego baru, ale teraz znacznie swobodniej czuję się w domu. Chyba wiek zbiera swoje żniwo...
Do połowy tygodnia spokojnie zajmowałam się swoimi sprawami. Nic nie zapowiadało burzy, dopóki przypadkiem nie podsłuchałam rozmowy męża przez telefon:
-No oczywiście, stary! Szef przeznaczył mnóstwo pieniędzy na to święto! Kabaret, muzyka na żywo, grono artystów i trzypoziomowy tort... Będzie super impreza!
Od razu przyszło mi do głowy, że mąż ma kochankę. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i oszołomiona uświadomiłam sobie, że wyglądam szaro, zwyczajnie i staro... Postanowiłam więc coś z tym zrobić w salonie piękności i na zakupach w butiku z odzieżą.
Cała piękna, odświeżona i odmłodzona byłam gotowa na ostateczne starcie z tą flądrą, która uwiodła mojego męża. Wychodząc z domu, ostatni raz zerknęłam w lustro - wystarczyło podrasować fryzurę, zrobić makijaż i włożyć sukienkę, bym wyglądała jak przed dwoma porodami...
O ósmej wieczorem stanęłam przed drzwiami restauracji, której adres uprzejmie podała mi sekretarka mojego męża. Od upragnionego celu dzieliło mnie zaledwie kilka kroków. Na tę myśl nogi zaczęły mi się zdradziecko uginać. Dzięki Bogu mój mąż był sam na tej uroczystości.
Zauważając go w kręgu mężczyzn, dumnie paradowałam (najlepiej jak potrafiłam, oczywiście) w jego kierunku.
-Kochanie, przepraszam, że się trochę spóźniłam! - Uśmiechnęłam się zalotnie. Kiedy odwrócił głowę w moim kierunku, patrzyłam, jak jego szczęka opada w zwolnionym tempie.
Zawiedziona żona, źródło: Pixabay
-Nie spodziewałem się, że będziesz na czas... - wymamrotał, próbując zachować zimną krew -Wyglądasz świetnie! - powiedział, gdy odeszliśmy na bok.
-Myślę, że ta kolorowa sukienka wyglądałaby znacznie lepiej... - uśmiechnęłam się.
O tym się mówi: Baron popełnił błąd w "The Voice of Poland". Powiedział, że znany muzyk już nie żyje