Nie, nie mieliśmy żadnych problemów z pieniędzmi, po prostu miałam szczęście mieć spokojne dziecko, które mogło godzinami bawić się kapciem lub spać cały dzień, a ja byłam znudzona wykonywaniem prac domowych przez cały dzień.
Odkryłam branżę kosmetyczną, zaczęłam robić paznokcie sobie, a potem moim przyjaciółkom. Stworzyłam portfolio i zaczęłam przyjmować klientki, które zobaczyły moje prace online i umówiły się na wykonanie paznokci. Po zakończeniu urlopu macierzyńskiego wróciłam do pracy, ale wkrótce kwarantanna zmusiła mnie do ponownego wzięcia nożyczek i pilników do paznokci.
Oczywiście tylko w tamtym czasie wiele osób bało się wychodzić z domu, a moimi stałymi klientami były sąsiadki, które przychodziły do mnie. Mąż mnie beształ, bo wydawałam materiały na skomplikowane wzory koleżanek, a nie brałam ani nie żądałam nic w zamian. Ania przychodziła 2-3 razy w miesiącu, żeby zrobić sobie paznokcie, ale płaciła mi słowami: "Jesteś taka dobra, nie jesteś przyjaciółką, jesteś wielką przyjaciółką".
Ania i jej mąż mieli sklep niedaleko naszego domu. Pewnego razu, kiedy po skończonym manicure Ania wstała, aby wyjść, nie płacąc i udając, że nie rozumie moich wskazówek dotyczących płatności, powiedziałam jej:
- Przyjdę do ciebie jutro, nic nie zapłacę, ale zabiorę ze sobą artykuły spożywcze na miesiąc i wyjdę zadowolona, ponieważ jesteśmy przyjaciółkami.
Widząc zdziwione oczy Ani, kontynuowałam:
- Ania, rozumiesz, że wszystkie te materiały nie rosną na drzewach. Płacę za nie dużo pieniędzy, a kiedy robię ci paznokcie za "dziękuję", mogłabym zająć się prawdziwymi płacącymi klientkami...
Ania opuściła mnie w gniewie. Nigdy więcej się ze mną nie spotkała, nawet nie przywitała mnie na ulicy. Oprócz niej miałam jeszcze trzy inne klientki, byłe przyjaciółki, które również nigdy mi nie zapłaciły. Na początku byłam zażenowana, myślałam, że robię źle, ale potem zdałam sobie sprawę, że postąpiłam słusznie, ponieważ każda praca powinna być wynagradzana.
Nie przegap: Zapytano w sklepie Tadeusza Rydzyka o znicze. Odpowiedź zaskakuje