Wielu mieszkańców Polski musi pamiętać o systemie zmian czasu w dwóch skrajnych okresach. Czas letni i zimowy ma swoją historię przestawiania zegarów. W ostatni weekend marca, w nocy z soboty na niedzielę, zmieniamy czas na letni. Musimy wówczas przestawić zegarki o jedną godzinę do przodu i przez to śpimy krócej.
Ostatni weekend października natomiast, determinuje nas do cofnięcia zegarków o godzinę, dzięki czemu śpimy dłużej.
Skąd się wziął pomysł na dwa okresy czasowe?
Prekursorem koncepcji czasu letniego i zimowego, był jeden z założycieli Stanów Zjednoczonych, Benjamin Franklin. Pomysł ten jednak nie wzbudził dostatecznego entuzjazmu. W 1895 roku koncepcja powróciła wraz z pracą naukową dowodzącą zasadności wprowadzenia sezonowego podejścia do zmian czasu urzędowego. Autorem tekstu był Nowozelandczyk George Vernon Hudson, który także nie zdołał przepchnąć czasu letniego i zimowego.
Dopiero 30 kwietnia 1916 roku, doszło do wprowadzenia sezonowych zmian czasu w Niemczech, Austro-Węgrzech, na Bałkanach i na terenie zachodniej, okupowanej Polski. Wszystko przez pierwszą wojnę światową, podczas której Niemcy zużywali potężne ilości węgla potrzebnego do funkcjonowania fabryk zbrojeniowych. Wprowadzenie sezonu letniego umożliwiło oszczędzanie energii elektrycznej, więc także i węgla. Po jakimś czasie inne kraje poszły tym tropem.
Jak donosi "o2", sezon zimowy i zmiana czasu z letniego na zimowy zbliża się wielkimi krokami. To już w tym miesiącu będziemy musieli przestawić zegarki o godzinę wstecz, więc będziemy spali dłużej.
Wiemy, że wielu osobom wciąż się to myli, zatem pamiętajmy — zmiana czasu z letniego na zimowy będzie w tym roku obowiązywać nocą, z 26 na 27 października, a zegarki przestawić musimy z godziny 3:00 na 2:00.
Póki co, Komisja Europejska zdecydowała o zablokowaniu zniesienia sezonowości okresów w naszym kraju, choć dyrektywa unijna z 2019 roku zakładała zlikwidowanie zmiany czasu w marcu 2021 roku.
Zerknij: Joanna Opozda przeżyła chwile grozy. Spacer po lesie mógł się skończyć ponuro
Nie przegap: Michał Szpak nagle podniósł głos. Reszta jurorów nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyli