Mój mąż, mój trzyletni syn Szymon i ja mieszkamy razem z nią. Wydaje się, że nie mamy żadnych problemów domowych, ale moje relacje z Marią nie należą do najłatwiejszych. Często wtrąca się w nasze relacje i wychowanie dzieci, udzielając niechcianych rad.
Czasami robi mi uwagi: źle myję naczynia, źle piorę i tak dalej. Ale starałam się ją ignorować. Wiedziałam, że ma dobre intencje. A zresztą, to jej mieszkanie, więc ona tu rządzi. Aż pewnego dnia zdarzył się incydent, który zmienił nasz stosunek do siebie.
Wieczorem prawie cała rodzina, czyli ja, teściowa i syn, spacerowaliśmy po parku. Maria spotkała starą przyjaciółkę i usiadłyśmy na ławce. W tym czasie Szymuś rozłożył zabawki na ścieżce i cicho toczył samochodziki. Robiło się ciemno, więc poprosiłam syna, żeby pozbierał zabawki. "Babciu, pomóż mi pozbierać zabawki", powiedział, "tak jak inne dzieci, on bardzo tego nie lubi. Maria, słysząc słowo babcia, nagle wstała i powiedziała z irytacją: "Nie nazywaj mnie tak, nie jestem twoją babcią!" Powiedziała to z tak nieskrywaną złością, jakby jej wnuk nie był jej własnym wnukiem, ale jej zaprzysięgłym wrogiem.
Nawet jej przyjaciółka zmarszczyła brwi, Szymon oczywiście był zdezorientowany i płakał. Byłam zszokowana reakcją mojej teściowej. Poszłam do syna, wzięłam go na ręce i wróciłam do domu.
Po drodze uspokoiłam dziecko, a kiedy dotarliśmy do domu, natychmiast położyłam je do łóżka. Moja teściowa już wróciła do domu i piła herbatę w kuchni. "Maria, dlaczego jesteś taka zła? "Szymuś to twój wnuk, był taki zdenerwowany", zaczęłam ostrożnie dialog. "Nie chcę być babcią! Przynajmniej nie publicznie! Nie jestem jeszcze taka stara" - odpowiedziała ostro moja teściowa.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. To nie był pierwszy raz, kiedy dziecko nazwało ją babcią. Dlaczego wszystko zmieniło się z powodu obecności jej przyjaciółki? Dlaczego Maria uważa to za coś upokarzającego dla siebie? Próbowałam jej wytłumaczyć, że dla Szymka słowo babcia ma inne znaczenie, że jest wyrazem miłości i szacunku, ale ona tylko uparcie kręciła głową i powtarzała, że nie chce być tak nazywana.
Sytuacja eskalowała. Nie mogłam pozostać obojętna, bo to dotyczyło mojego dziecka. - "Co ma do tego wiek? Nie nazwał cię staruszką, tylko babcią! Jak w takim razie powinien się do ciebie zwracać? Dlaczego dopiero dzisiaj ci się to nie spodobało?" - pytałam dalej. "Nic nie rozumiesz! Całe życie starałam się być silna i niezależna, a to słowo sprawia, że czuję się stara i słaba. I to przy mojej przyjaciółce. Ona nie ma ani jednej zmarszczki, a ja już jestem babcią! Niech mówi do mnie po imieniu" - odpowiedziała z wyzwaniem teściowa. Oczy wyszły mi z orbit. Co to za rodzina, w której wszyscy zwracają się do siebie po imieniu i nazwisku?
W tym czasie mój mąż wrócił z pracy. Opowiedziałam mu o wszystkim i postanowiliśmy jutro powtórzyć rozmowę z Marią. Rano, kiedy Szymek jeszcze spał, wszyscy zebrali się w kuchni. Mój mąż nie zawracał sobie głowy żadnymi ceremoniami i od razu powiedział: "Mamo, jeśli nie jesteś babcią mojego syna, ale Marią, to nie jesteś też moją matką".
Teściowa nie spodziewała się takiego obrotu sprawy i była bardzo zaskoczona kategorycznym podejściem syna. "Wychowałam cię, włożyłam tyle wysiłku, a ty czego chcesz? Zrobić ze mnie babcię! Może jeszcze kupisz mi miejsce na cmentarzu!" Maria już krzyczała. Mąż nie powiedział nic więcej. Skinął tylko głową i wszedł do pokoju.
Poszłam za nim i zobaczyłam, że pakuje swoje rzeczy. "Nie będziemy tu mieszkać, zamierzam dziś wynająć mieszkanie" - wyjaśnił całkiem spokojnie. Oczywiście naprawdę chciałam mieszkać osobno, ale kwestia zawsze sprowadzała się do pieniędzy.
Mimo że mówił teraz spokojnie, wiedziałam, że tak naprawdę kipiał emocjami. Wyprowadziliśmy się tego samego dnia. Bez mebli, bez naczyń. Ale nie martwię się, z czasem zaaklimatyzujemy się w nowym miejscu. Moja teściowa nie dzwoni do nas, pokazuje, że jest obrażona. My też nie chcemy się z nią komunikować. Tylko Szymek często pyta, dlaczego jego babcia nie przyjechała z nami. Nie wiem, jak wytłumaczyć chłopcu, że nie ma babci. Jest tylko Maria.
Nie przegap: Wielki sukces Aleksandry Mirosław. Zdobywczyni złotego medalu w Paryżu zajmuje się na co dzień czymś zaskakującym
Zerknij: Anitę Włodarczyk od medalu dzieliły 4 cm. To, co powiedziała po zawodach, rozbawiło dziennikarzy