Jacek Wójcik, przez widzów TTV nazywany po prostu „Dżejkiem”, był jednym z najbardziej lubianych bohaterów programów rozrywkowych. Jego nagła śmierć 1 października 2025 roku wstrząsnęła fanami i przyjaciółmi. Do końca nie zdradzał, jak ciężką walkę toczył.
Niespodziewany cios. Nikt nie wiedział, że jest tak źle
Jacek Wójcik przez lata był nieodłącznym elementem świata TTV – wesoły, bezpośredni, z ogromnym dystansem do siebie. Sławę zdobył jako barwny towarzysz Dagmary Kaźmierskiej, z którą stworzył ekranowy duet pełen humoru. Niedawno powrócił przed kamery w programie „Orzeł, czy reszka”. To miała być nowa przygoda i początek kolejnego etapu w karierze.
Niestety, za kulisami toczyła się cicha walka z chorobą. Jak ujawniła jego przyjaciółka Edyta Nowak-Nawara, diagnoza przyszła zaledwie kilka tygodni przed śmiercią.
– Jacek był bardzo pozytywny. Nigdy nie narzekał, nigdy się nie skarżył. Nawet jeśli coś go bolało. Na naszym ostatnim nagraniu był pełen energii. Nikt nie miał tyle siły i uśmiechu, co on – wspominała w rozmowie z „Faktem”.
Okazało się, że choroba postępowała błyskawicznie. Wójcik zmagał się z agresywnym nowotworem z przerzutami. Walka trwała zaledwie trzy tygodnie.
„Patrz Edzia, ja takiego najgorszego raka dostałem”
Edyta Nowak-Nawara ujawniła, że kiedy Jacek usłyszał diagnozę, przyjął ją z typowym dla siebie dystansem i humorem. Nie chciał, by ktokolwiek go żałował.
– Jeszcze jak dowiedział się o tej ciężkiej chorobie, to mówił: „patrz Edzia, ja takiego najgorszego raka dostałem”. Ale on się nie załamał. Tylko powiedział: „No ja chyba umrę, ja już umieram”. Nie był załamany, tylko przykro mu było, że nie zdążył zrobić tego, co planował – wyznała poruszona przyjaciółka.
To właśnie jego postawa w ostatnich dniach życia zrobiła na wszystkich ogromne wrażenie. Nawet wtedy, gdy wiedział, że odchodzi, nie przestawał się uśmiechać.
– On nawet w dniu śmierci w ogóle się nie zmienił. Dlatego mnie to zmyliło. Ludzie przed śmiercią źle wyglądają, a on nie. Do końca był sobą – mówiła z żalem Edyta.
Odszedł z uśmiechem, tak jak żył
Śmierć Jacka Wójcika była dla jego bliskich nie do pojęcia. Jeszcze niedawno żartował, planował kolejne podróże i projekty telewizyjne. A jednak choroba zabrała go błyskawicznie – jakby nie chciała pozwolić mu zwolnić ani na moment.
– Ja pierwszy raz widzę, żeby ktoś odszedł w taki sposób. Naprawdę. To jest wręcz niewiarygodne. Ale Bóg go bardzo szybko zabrał. Nie męczył się – dodała Edyta Nowak-Nawara.
Jacek Wójcik miał 55 lat. Zostanie zapamiętany jako człowiek, który zarażał pozytywną energią, a nawet w najtrudniejszych chwilach nie stracił pogody ducha.
To też może cię zainteresować: Smutny widok na grobie Barbary Sienkiewicz. „Najstarsza matka w Polsce” odeszła nagle, jej historia wciąż porusza
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Ten trik z makaronem to hit Wszystkich Świętych. Pomoże Ci na cmentarzu