- Witaj, widzę, że nadal nie nauczyłaś się gościnności! - Uśmiechnęłam się jednym z moich najbardziej "przyjaznych" uśmiechów - Wynoś się! Po co przyszłaś, co? Nie powinnaś tu być! Wynoś się! - Piotrek i ja musimy porozmawiać. - Nie ma o czym rozmawiać, suko. Jesteś dla niego nikim! - Odetchnęłam zmęczona - Chcesz, żebym pokazała ci dokumenty? Będzie dla mnie nikim dopiero za miesiąc. W międzyczasie jest moim mężem i mam prawo z nim rozmawiać. Proszę, nie przeszkadzaj mi.
Weszłam do mieszkania. Piotrek był w salonie. Jak zwykle leżał na kanapie, jedząc rybę i pijąc piwo. - Co ty tu robisz? - Był zaskoczony. - Próbowałam powstrzymać ją przed wejściem! Ale weszła sama. Wyrzuć ją! Nie chcę jej widzieć w moim domu.
- Nie popychaj mnie, odsuń się na bezpieczną odległość i odsuń ode mnie pięści, bo wyrwę ci włosy. - Szczerze mówiąc, zawsze miałam na to ochotę, ale jestem przyzwoitym człowiekiem.
- Jak śmiesz grozić mi w moim własnym domu? - krzyczała teściowa. Jej starszy syn przybiegł na jej krzyk i zaciągnął rozhisteryzowaną kobietę do pokoju. Dopiero potem udało nam się normalnie porozmawiać z moim prawie byłym mężem.
Tłumaczyłam mu, że nie powinien starać się o mieszkanie, bo przez większość naszego wspólnego życia sama spłacałam kredyt. Mąż niechętnie się zgodził. Gienka nadal wykrzykiwała obraźliwe słowa pod moim adresem z sąsiedniego pokoju.
Przed wyjściem zajrzałam do lodówki. Był tam garnek barszczu. Wyglądał bardzo świeżo. - Co ty robisz? - Piotrek był oburzony. Stwierdził, że mam nie dotykać ich jedzenia, a teściowa wciąż jazgotała wulgaryzmy w moją stronę z sąsiedniego pokoju. Odpowiedziałam jej, że najwyraźniej nadal nie nauczyła się gotować i wylałam barszcz do ubikacji. Szybko wyszłam, wręczając pusty, ociekający czerwienią garnek oniemiałemu Piotrkowi.