Oboje są przekonani, że robię to na złość, rzekomo dlatego, że nie kocham synowej, a tym samym dziecka, które urodziła. Ale to o wiele prostsze — dzieci, jakiekolwiek dzieci, są mi absolutnie obojętne.
Nigdy nie marzyłam o tym, żeby zostać matką, zajmować się dziećmi i tak dalej. Miałam młodszego brata i siostrę, i byłam prawie całkowicie odpowiedzialna za opiekę nad nimi. To doświadczenie w moim życiu wystarczyło, abym zdała sobie sprawę, że dzieci nie są dla mnie. Ale rodziny bez dzieci były kiedyś nonsensem, zwłaszcza jeśli oboje rodzice byli zdrowi. Ani sytuacja finansowa, ani poziom życia — nic nie było obiektywnym powodem, by nie mieć dziecka.
Ja również urodziłam syna, kiedy wyszłam za mąż. Nie dlatego, że chciałam dziecka, ale dlatego, że było to konieczne — kiedy wyszłam za mąż, musiałam mieć dziecko w rodzinie. Kocham mojego syna na swój własny sposób, starałam się zawsze o niego dbać, dawać mu to, co najlepsze. Ale kiedy mój mąż zasugerował, że chce kolejnego dziecka, stanowczo odpowiedziałam, że nie, mamy wystarczająco dużo dzieci. A przy moim synu starałam się być bardziej przyjaciółką niż matką.
Myślę, że udało mi się wychować dobrego chłopca. Kiedy się ożenił, moja synowa szybko zaszła w ciążę. Ta wiadomość nie wywołała u mnie żadnych emocji. Ale pogratulowałam dzieciom i powiedziałam, że bardzo się cieszę. I zamknęłam temat. Od czasu do czasu z grzeczności zapytałam o stan przyszłej mamy i tyle.
Nie uczestniczyłam w histerii, którą wywołała mama mojej synowej. Nie poszłam z synową na USG, nie kupiłam tony dziecięcych ubranek i zabawek. Owszem, odwiedzałam dzieci, przynosiłam im owoce i witaminy, grzecznie pytałam o zdrowie, ale nie przykładałam ciągle ucha do brzucha synowej, jak robiła to jej mama, i nie skreślałam dni w kalendarzu. "Swatko, czemu jesteś jak kamień, nie cieszysz się, że urodzi się wnuk?" mama synowej próbowała mną wstrząsnąć.
Grzecznie odpowiedziałam, że się cieszę, ale nie byłam przyzwyczajona do tak gwałtownego okazywania emocji. Sądząc po jej minie, nie uwierzyła mi. Ale nie próbowałam nikomu niczego udowadniać.
Krewni mojej synowej przekazywali sobie dziecko, próbując dowiedzieć się, do kogo jest podobne. "Myślę, że wyglądał jak on sam." "Cóż, pojawił się sens życia" - matka mojej synowej rozmazała łzy po policzkach. Ja miałam go wcześniej i nigdy nie zniknął. Prowadzę bogate i aktywne życie, które jest dla mnie wygodne, uczę się czegoś nowego i interesującego, jeżdżę na wycieczki, odwiedzam przyjaciół, czytam książki, chodzę do kina i uprawiam sport. Kiedy moja synowa była na urlopie macierzyńskim, nie byłam proszona o opiekę nad wnukiem, jej mama zawsze jej pomagała.
Przyjeżdżałam w odwiedziny od czasu do czasu i na krótko. Ale kiedy mój wnuk poszedł do przedszkola, zaczęli prosić mnie o zabranie dziecka na weekend, aby mogli gdzieś wyjść lub pojechać.
Natychmiast odmówiłam, mówiąc, że nie chcę siedzieć z wnukiem. Jest to dla mnie trudne, ponieważ muszę znaleźć wspólny język z małym dzieckiem i miałam z tym problem, gdy byłam młodsza, ale teraz moje nerwy są znacznie gorsze.
Nie podałam synowi powodu, powiedziałam tylko, że nie posiedzę. Wtedy przyjął to dobrze, ale po kilku odmowach zaczął się złościć. "Moja teściowa jest gotowa codziennie zabierać swojego wnuka, ale nie ma takiej możliwości, a ty przez lata nigdy z nim nie zostałaś i nawet nie wyraziłaś takiej chęci." "Wychowałam swoje dziecko, teraz chcę odpocząć" - odpowiedziałam, ale mój syn nie był usatysfakcjonowany tą odpowiedzią.
"Nie dajemy ci go na całe życie, ale na kilka wieczorów." Nie zmieniłam zdania. Wieczorem zadzwoniła do mnie synowa i powiedziała, że zawsze wiedziała, że jej nie kocham, więc teraz wyżywam się na wnuku. Ale ja nie wyżywam się na nikim. Chcę po prostu żyć w spokoju według własnego harmonogramu.
Nie mam ochoty bawić się z dziećmi, denerwują mnie, a nie sprawiają, że czuję się dobrze. Nie lubię się nimi zajmować i nawet fakt, że mój wnuk jest z krwi mojego syna, nie zmienia sytuacji. Mój syn i synowa są na mnie obrażeni i teraz porozumiewają się przez zaciśnięte zęby. Ja też nie zamierzam się narzucać, oni mają swoje życie, ja mam swoje.
Zerknij: Spryskaj liście ogórków tym płynem. Szybko przestaną żółknąć
O tym się mówi: Danuta Holecka wsparta na wizji przez stację Telewizja Republika. Te słowa wywołują łzy