Na początku się nie chciała siedzieć na urlopie macierzyńskim nawet przez rok, ale teraz, gdy urlop macierzyński dobiegał końca, zaczęła mówić, że chce odejść i zostać w domu z dzieckiem. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że kredyt hipoteczny sam się nie spłaci.
Mój syn i Olga pobrali się pięć lat temu, ona miała wtedy dwadzieścia sześć lat, a syn dwadzieścia osiem. Jest piękną dziewczyną, ale ma wciąż pstro w głowie. Już w trakcie przygotowań do ślubu było jasne, że nie ma złotego środka. Popada ze skrajności w skrajność.
Kiedy się pobrali, Olga miała dobrą posadę. Miała dobrze płatne stanowisko, marzyła o karierze i awansie. Nie chciała nawet słyszeć o dzieciach. Mówiła, że najpierw kariera, potem dzieci. Ale karierę można budować do późnej starości, a ciało kobiety to bardzo delikatny mechanizm, szczególnie jeśli chodzi o dzieci.
Mówiliśmy, że teraz może mieć dziecko i dalej budować karierę, ale ona tylko przewróciła oczami. Powiedziała, że sama zdecyduje, kiedy urodzi dzieci. Byliśmy już zrozpaczeni, prawie pogodziliśmy się z myślą, że nie zobaczymy wnuków, gdy Olga niespodziewanie zaszła w ciążę.
Nie planowali tego, ale los zdecydował za nich. Syn chodził radosny, a Olga była prawie w szoku. Przyjęła od nas obietnicę, że gdy tylko będzie mogła pójść do pracy, zaopiekujemy się dzieckiem. Oczywiście, że obiecaliśmy. Nie wiem, czy swatka się na to zdecyduje, ale już podjęłam decyzję, że będę opiekować się wnukami.