Przekonałam się o tym po nocy, kiedy musiałam wyjechać z dwuletnim dzieckiem do jego rodziców, mama kochana nie mogła nawet wytrzymać do rana, tak nieprzyjemne było dla niej przebywanie ze mną w jednym mieszkaniu.
Mój mąż miał tego dnia codzienny dyżur, a ja czułam całą niechęć, jaką teściowa wylewała z siebie wieczorem, oskarżenia, że kradnę jej syna, że nigdy mi go nie odda itp. Gdy próbowałam się sprzeciwić, a potem też podniosłam ton, po prostu wskazała na drzwi.
Nie zadzwoniłam do męża, wezwałam taksówkę i wyszłam. Ku mojemu wielkiemu żalowi zadzwonił do mnie dopiero tydzień później, nie wiem, co mama powiedziała mu o powodach kłótni, ale myślałam, że mąż przyjdzie rano porozmawiać i postawić kropkę nad "i".
Tak się jednak nie stało. Moja teściowa ma zbyt silny wpływ na swojego syna, on nie może wydostać się spod jej spódnicy. Przez jakiś czas mój mąż i ja odpowiadaliśmy na telefony, a potem zapytałam go, co myśli o naszych dalszych relacjach rodzinnych. Mój mąż mamrotał coś niezrozumiałego, powiedział, że matka jest bardzo zdenerwowana, nie może jej zostawić, a ja zdałam sobie sprawę, że trzeba podjąć decyzję i zerwać z tym pokrewnym duetem.
Po złożeniu wniosku o rozwód powierzyłam prowadzenie tej nieprzyjemnej sprawy prawnikowi, a mój mąż, gdy otrzymał zawiadomienie, że mój wniosek poszedł do sądu, zaczął podejmować kroki w celu przywrócenia relacji, były przebłyski tego, że on do mnie i mojego syna nadal ma pewne uczucia. Ale jego inicjatywy u podstaw zdusiła teściowa. Rozegrała to kolejnym "zawałem". Rozwiedliśmy się, szkoda, że od razu nie uświadomiłam sobie, że przywiązanie do matki, a nie do mnie, ani do dziecka nie może przeważyć nad wpływem, jaki ma na niego teściowa.
Nie przegap: Podsypuję to "szare złoto" pod pomidory w lipcu-sierpniu. Rok po roku mam słodkie i mięsiste owoce
O tym się mówi: Wielkie zmiany w karierze Piotra Zielińskiego. To jest już oficjalne