Półtora roku temu urodziło nam się dziecko, które wspólnie wychowujemy. Mam możliwość wysłania syna do przedszkola, ale wolę opiekować się nim w domu, poza tym dziecko w ogóle mnie nie stresuje i mogę spokojnie wykonywać wszystkie prace domowe.
Jednak za każdym razem, gdy potrzebuję wyjść z domu, muszę prosić o pomoc mamę, która za każdym razem była gotowa zaopiekować się wnukiem, więc nawet nie musiałam jej namawiać.
To zrozumiałe, że w takich chwilach mama przychodzi do nas coś zjeść, bo jest w naszym domu praktycznie cały dzień i szczerze mówiąc, nie oszczędzam na niczym dla niej, więc wcale się nie dziwię, gdy po powrocie do domu widzę w połowie opróżnioną lodówkę.
Moja mama od dawna nie ma pracy, bo kilka lat temu przeszła na emeryturę i może przynajmniej codziennie opiekować się wnukiem, ale się nie narzuca.
Tyle że kilka dni temu mój małżonek oburzył się, że mama za dużo je. Nie rozumiałam powodu jego troski, bo zarabia całkiem nieźle i w każdej chwili możemy kupić do domu więcej jedzenia. Oczywiście nie zabronił teściowej jeść u nas w domu, ale powiedział, że w takiej sytuacji on też powinien pomóc mamie, przynajmniej finansowo, bo dostaje niską emeryturę.
Najciekawsze było to, że nawet zapowiedział, ile dokładnie pieniędzy da swojej mamie, jakby uważał, że ta kwota jest równa temu, ile moja mama zjada w domu. Wydawało mi się dziwne, w jaki sposób obliczył, ile moja matka zjadła w domu, ale nie kłóciłam się z nim, chociaż zdawałam sobie sprawę, że jego pomoc dla mojej teściowej wpłynie na naszą sytuację finansową w rodzinie.
Doskonale rozumiem, dlaczego moja mama woli jeść u nas w domu, bo dostaje minimalną emeryturę, która czasem nie wystarcza nawet na wykupienie leków, ale dopiero niedawno dowiedziałam się, że ona też oszczędza, choć nie wyobrażam sobie, jak przy takiej emeryturze można coś zaoszczędzić. Ale radzi sobie bardzo dobrze, więc każdego lata może sobie pozwolić na wakacje nad morzem.
U matki męża jest zupełnie inna sytuacja, bo ona żyje w dobrobycie i dzięki temu, że ma ogromny staż pracy, teraz dostaje dużą emeryturę, która w zupełności wystarcza na wszystkie wydatki.
Teściowa nigdy na nic nie oszczędzała i wydawała dosłownie całą emeryturę, jak tylko ją dostała, bo w ogóle nie przejmowała się tym, że kiedyś będzie potrzebowała dużej sumy. Zawsze mogła liczyć na swojego syna, który w każdej chwili był gotowy udzielić jej pomocy finansowej, a ja nie miałam nic przeciwko temu, bo nie żyliśmy aż tak biednie.
Ale mój mąż uważał, że skoro moja mama oszczędza na jedzeniu naszym kosztem, to on też powinien płacić za wyjazd swojej mamy nad morze, żeby było sprawiedliwie. Dziwne, że miał takie zdanie o mojej mamie, bo nigdy nie prosiła nas o pieniądze i zawsze opiekowała się dzieckiem, więc wydaje mi się, że ja i mój mąż powinniśmy jej nawet w jakiś sposób pomóc.
Teściowa nigdy nawet nie wtrącała się w nasze sprawy rodzinne i nie interesowała się naszym życiem. Dlaczego mielibyśmy nagle pomagać matce mojego męża, która przez cały ten czas nawet nie zapytała, co słychać u jej wnuka? Jestem teraz bardzo rozżalona na mojego małżonka, który ma całkowicie niesprawiedliwą ocenę sytuacji i uważa, że moja matka staje się ostatnio zarozumiała. Dlaczego nigdy nawet nie podziękował teściowej za to, że przynajmniej raz na jakiś czas poświęca swój czas naszemu dziecku i daje nam odpocząć od obowiązków rodzicielskich?
To też może cię zainteresować: Prosiła o świadectwo chrztu. Nie przypuszczała, że będzie żądać od księdza o paragon