Teściowa niedawno przyszła do nas z dziwną propozycją. Namawia nas, abyśmy oddali własne mieszkanie bratu męża, który obecnie mieszka w dwupokojowym mieszkaniu z dwójką dzieci. Mówi, że jeśli nie będziemy mieli dzieci, to będzie nam się tam świetnie mieszkało, ale rodzina mojego brata jest tam ciasna i każdemu jest niewygodnie.
Moi rodzice po prostu nie lubią się wtrącać w cudze sprawy, w przeciwieństwie do mojej teściowej. Do tego jeszcze dochodzi brak męża, który jest dość osobliwym człowiekiem. Nie mogę powiedzieć, że jest w nim coś szczególnie złego. On niczego nie potrzebuje, niczego nie chce. Dzień minął - i dzięki Bogu. To jest jego podejście do życia.
Pawłowi nie zależy, żeby więcej zarabiać i się czegoś dorobić. Mieszka z teściową w jej dwupokojowym mieszkaniu, o ile wiem, Paweł nigdy nie mieszkała sama. Przyprowadził także swoją żonę do matki. Nie wyróżnia się także pracoholizmem, ale ma wysoką płodność. W ciągu trzech lat spłodził już dwójkę dzieci.
Mój mąż niewiele komunikuje się ze swoją rodziną. Mówi, że w dzieciństwie matka była bardziej związana z bratem, a on sam spędzał więcej czasu z ojcem. Oznacza to, że rodzice niejako podzielili dzieci. Nawet odpoczywali osobno we wakacje. Mąż i ojciec chodzili na wędrówki, a Paweł i jego matka woleli leżeć na plaży lub na wsi, oglądać telewizję lub czytać, aktywny tryb życia nie był dla nich.
Nic dziwnego, że w rodzinie nie rozwinęły się bliskie relacje. Kiedy zmarł teść, mój mąż prawie przestał pojawiać się w domu. Wynajął mieszkanie na ostatnim roku studiów, kiedy dostał pracę na pół etatu. Dlatego początkowo teściowa i Paweł mieszkali tylko we dwójkę, a dopiero potem pojawiła się synowa i dzieci. W związku z tym widziałem też jego rodzinę trzy lub cztery razy w życiu.
Takie warunki odpowiadały mi od początku do końca. Teściowa nie ingerowała w nasze życie, nie uczyła mnie, nie dręczyła pytaniami o wnuki - opcja idealna. Ograniczyliśmy się do przekazywania pozdrowień w rzadkich rozmowach telefonicznych z domu męża. Dlatego jej wizyta stała się dla nas wydarzeniem wykraczającym poza codzienność. Nigdy wcześniej nas nie odwiedzała.
Byliśmy z mężem bardzo zaskoczeni, gdy oznajmiła, że następnego wieczoru wpadnie do nas na herbatę. Mąż od razu jakoś się spiął, a ja nie miałam pojęcia, w jakim kierunku teściowa poprowadzi rozmowę. Długo kluczyła, ale w końcu przeszła do sedna. Zauważyła, że mamy bardzo przestronne mieszkanie, pochwaliła remont, zapytała, czy w najbliższej przyszłości planujemy wnuki.
Kiedy usłyszała, że tak nie jest, nawet się ucieszyła. Szybko okazało się dlaczego.
"Oddaj mieszkanie swojemu bratu" - powiedziała nagle teściowa. "I tak nie macie dzieci, po co wam dwa pokoje? A twój brat ma dzieci i żonę. W czwórkę trudno jest zmieścić się im w jednym pokoju. Poza tym czekają na trzecie dziecko" - powiedziała teściowa.
Powiedzieć, że byliśmy zaskoczeni, to jak nic nie powiedzieć. Takiego obrotu spraw nie można było nawet przewidzieć. A teściowa jeszcze nie skończyła.
"Możecie na razie zamieszkać ze mną, jest osobny pokój. Nie martwcie się, dobrze będzie się wam ze mną mieszkało. Poza tym to nie jest na zawsze, zaraz Paweł stanie na nogi, kupią z żoną dom. Potem się wyprowadzą, a wy tu wrócicie"– powiedziała nam.
Nie zdążyłem nawet otworzyć ust, bo odpowiedział jej mój mąż. Wyjaśnił, że osobiście nie ma nic wspólnego z tym mieszkaniem, a lokum należy do moich rodziców. Stwierdził, że choć formalnie on i brat są krewnymi, to zasadniczo od lat są sobie obcy.
Teściowa wpadła w gwałtowne oburzenie, zaczęła udowadniać, że są rodziną, braćmi i że mąż nie powinien zmyślać. Ale mężczyzna tylko się uśmiechnął i powiedział, że brat od kilku lat nawet nie składał mu telefonicznie życzeń okazji urodzin. Czy tak postępuje rodzina?
Ale teściowa odpowiedziała, że przywiązuje się do małych rzeczy. W końcu powiedziałam, że nie zamienię życia w moim prywatnym mieszkaniu na pokój w mieszkaniu teściowej. Rodzina jego syna jest mi zupełnie obca, więc ich problemy w ogóle mnie nie interesują.
Zresztą Paweł mógł sam zatroszczyć się o oddzielne mieszkanie dla siebie i swojej żony, ale on nawet nie próbował. Co więcej, nasz dom został niedawno odnowiony, więc nie będą obce dzieci niszczyć mojego lokum i marnować moich ciężko zarobionych pieniędzy.
Okazało się, że mąż co miesiąc pomagał rodzinie, bo teściowa ciągle narzekała mu, że brakuje pieniędzy. Nie byłam tego świadoma. Teściowa zaczęła krzyczeć, że obowiązkiem mojego męża jest pomóc rodzinie, ponieważ jest tam jego matka, brat i siostrzeńcy.
Teściowa przed wyjściem powiedziała, że jeśli tak, to będą musieli sprzedać mieszkanie, żeby się wyprowadzić, ale ona nie da mu nic ze sprzedaży, bo nie zachowuje się rodzinnie, dlatego ona też nie zamierza. Mój mąż powiedział tylko, że jeśli matka dalej mu będzie groziła, to zacznie dopominać się swojego.
Wychodząc, teściowa zatrzasnęła drzwi tak mocno, że zadzwoniły naczynia w naszej szafce. Z tego, co wiem, teściowa dzwoniła do niego jeszcze kilka razy w sprawie zamiany mieszkania, rozmowy były krótkie. Jeśli wcześniej miałem pytania, dlaczego mężczyzna tak niechętnie komunikuje się z bliskimi, teraz zniknęły one całkowicie.
W ogóle fascynuje mnie prostota tych ludzi. Przyjść i zażądać wpuszczenia do cudzego mieszkania, a potem obrażać się na odmowę i stawiać warunki. Jesteście to sobie w stanie wyobrazić?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Żebyśmy cię tu więcej nie widzieli": Krzyknęła teściowa, wyrzucając przez okno rzeczy swojej synowej
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: 92-letnia Sława Przybylska dostała propozycję nie do odrzucenia. Co powiedziała o udziale w "Tańcu z Gwiazdami"
O tym się mówi: Poruszające sceny podczas żegnania Marzeny Kipiel-Sztuki. Ceremoniarz zdradził kulisy ostatnich chwil aktorki