Zacznijmy od tego, że moja teściowa ma niewielką emeryturę. Do tego stopnia, że ledwo wystarcza na opłacenie rachunków za media. Poza tym jest bardzo chora. Dokucza jej serce. W związku z tym nie jest zdolna do pracy i nie posiada dodatkowych źródeł dochodu. Beznadzieja.
Ola, moja żona, od razu opowiedziała mi o trudnej sytuacji swojej mamy. Zrobiła to już na etapie bukietów i cukierków. "Moja mama bardzo mnie potrzebuje" – powiedziała pewnego razu podczas spaceru po parku. "Muszę jej pomóc".
"Pomóc" w sensie pieniędzy? – zapytałem, podziwiając poczucie odpowiedzialności mojej ukochanej dziewczyny.
"Dokładnie. I mam wielką nadzieję, że mój przyszły mąż nie opuści mojej matki, nie pozostawi jej samej sobie" - powiedziała.
Do ślubu było wtedy jeszcze daleko – bo cały rok, ale przeleciał niezauważony. Wzięliśmy ślub i dość szybko przyszła małżeńska codzienność. Musieliśmy zacząć planować rodzinny budżet. Od początku obecna była w nim moja teściowa a ja, będąc dość dobrze zarabiającą osobą, zaproponowałam, że przekażę mamie moje żony 10% moich dochodów.
Do tego kupowaliśmy teściowej jedzenie i leki. I do pewnego momentu i żona, i teściowa były z tego zadowolone. Wszystko się zmieniło, gdy otrzymałam długo wyczekiwany awans w pracy. Wyższe stanowisko wiązało się z wyższymi dochodami, oczywiście nie były to jakieś szczególnie duże kokosy.
Moje dochody wzrosły o około 50%. Osobiście odebrałem to jako dobry rozwój na przyszłość - postanowiłem zacząć zbierać pieniądze na otworzenie własnego biznesu. Ola tak się wzruszyła i ucieszyła, że od razu powiedziała mamie o moim sukcesie.
Ta zaprosiła nas do odwiedzenia jej w przyszły weekend. Jak sama to określiła, na podwieczorek z ulubionymi ciastami. Zwabiła mnie do siebie podstępem - zna moje kulinarne słabości.
Na początku teściowa jak zwykle skarżyła się na małą emeryturę, potem dziękowała mi za pomoc finansową. Grzecznie skinąłem głową, wyrażając swoją miłość i wdzięczność. A potem ciężkim westchnieniem wypowiedziała epokowe zdanie.
"Ty, mój synu, jesteś teraz wielkim człowiekiem. Trzeba pomagać bliskim. Może teraz dasz mi więcej pieniędzy, co?!"
"No nie wiem" - spojrzał niepewnie na Olę, czekając na jakieś wsparcie, ale ona siedziała z kamienną twarzą.
"A ile potrzebujesz?".
"Może oddasz mi połowę swojej pensji? Jesteś bogatym człowiekiem, nie stracisz na tym. Poza tym masz dużo siły, zarobisz więcej. Ja jestem stara, chora, o krok od śmierci" - powiedziała.
Przy stole zapadła cisza. Siedzę i trawię inf
ormacje, Ola chichocze w napięciu obok mnie. Teściowa zdawała się nie rozumieć, że wypaliła coś nie tak. Utkwiła we mnie wzrok, czekając na odpowiedź.
"Muszę pomyśleć" – mruknąłem i pospieszyłem żonę do wyjścia.
Tego było za dużo. Moja teściowa przesadza. Byłem tego pewny. Połowę pensji? To spora suma. Przed pójściem spać moja żona wróciła do temtu.
"A ty, nie pomożesz mamie, prawda?" - zapytała.
"Już jej pomagam" - przypomniałem. "Daję dziesiątą część swojej pensji".
"Nie, nie o tym mówię. A co z jej prośbą? W końcu mama ma trochę racji. Ona bardzo potrzebuje pieniędzy, a ty zarobisz dużo więcej".
"Jeszcze nie zarabiam" - przypomniałem. Nie miałem większych złudzeń, że żona i jej mama wrócą do tematu jeszcze nie raz.
Co zrobilibyście na moim miejscu?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Wyrzuciłam wszystkie jego rzeczy z balkonu na ósmym piętrze. To był niezapomniany widok": Nawet sąsiedzi byli zachwyceni
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Anita Werner zakpiła z Andrzeja Dudy. "To nie żart. To naprawdę fragment przemówienia"
O tym się mówi: Pomidory i papryka będą cieszyć oko dobrymi zbiorami. Wystarczy karmić je zwykłą kaszą jaglaną