We wrześniu Krystyna wróciła na studia. Tam udało jej się uporać z tragedią, ale rodzice nadal mocno cierpieli. Po kilku miesiącach rodzice ogłosili Krystynie, że chcą zabrać dziecko z sierocińca. Oczywiste jest, że nie podobał jej się pomysł rodziców. Nikt nie będzie w stanie zastąpić jej zmarłego brata.
Rodzice nie pytali jej o radę. Zdecydowali o wszystkim bez niej. Dom stał się za pusty i za duży dla nich dwojga. I bez względu na to, jak bardzo Krystyna mówiła, że to zły pomysł, tym bardziej jej nie słuchali.
Wierzyli, że są jeszcze na tyle młodzi, aby móc obdarzyć porzucone dziecko miłością i opieką, że będą w stanie ogrzać się i ogrzać je, że mają jeszcze dużo czasu, sił, energii i zdrowia na wychowanie go za nim zupełnie opadną z sił.
Rodzice Krystyny poważnie się przygotowali, zebrali dokumenty, przeszli szkolenie i naprawili mieszkanie. W końcu w ich domu pojawił się pięcioletni Kamil. Naprawdę wyglądał jak jej zmarły brat, ale na tym podobieństwo się skończyło. Przez pierwsze dni zachowywał się ostrożnie, potem zaczął sprawdzać granice.
Choć Krystyna próbowała pokochać to dziecko, nie była w stanie. Z rozmów z rodzicami wiedziała, że on ich skrupulatnie dręczy: wyrywa i niszczy wszystko zupełnie celowo, mówi złe rzeczy, przeklina, oszukuje. Przez niego rodzice pokłócili się z sąsiadką, z którą przyjaźnili się od zawsze, bo Kamil ciągle rzucał kamieniami w jej psa.
Kamil dwukrotnie zalał mieszkanie, rzekomo przez przypadek, ale Krystyna w to nie wierzyła. Po ukończeniu studiów licencjackich Krystyna zapisała się na studia magisterskie i nigdy nie wróciła do domu. Po uzyskaniu tytułu magistra rozpoczęła studia podyplomowe, podejmując pracę w towarzystwie swojego opiekuna naukowego.
Dwa lata po ukończeniu studiów magisterskich obroniła pracę dyplomową. Została doktorantką nauk ekonomicznych i mając kilkunastoletni staż pracy w swojej specjalności, dostała pracę w dużej firmie na stanowisku kierownika wydziału.
Dobrze zarabiała. Kupiła sobie mieszkanie w stolicy, może pozwolić sobie na wyjazdy gdzie tylko jej się zamarzy. Pięć lat po pojawieniu się Kamila w rodzinie trochę się uspokoiło. Chłopak przestał wszystko psuć i zachowywać się jak zwierzę, ale wtedy mama Krystyny zaczęła mieć problemy zdrowotne.
Kilka razy była hospitalizowana, stale przyjmowała leki. Krystyna starała się jak tylko mogła pomóc mamie. Relacja Krystyny z Kamilem pozostała więcej niż chłodna. Kiedy Kamil skończył 14 lat, wpadł w złe towarzystwo. Jeśli wcześniej uczył się przeciętnie, teraz całkowicie porzucił naukę, do późna spędzał czas z przyjaciółmi, łajał rodziców i otwarcie ich wyśmiewał.
Skończyło się tym, że ojciec Krystyny dostał zawału. Jego życia nie udało się uratować. Mama została sama z Kostykiem. Krystyna poradziła jej, aby oddała chłopca do sierocińca, ale mama nawet nie chciała o tym słyszeć. W końcu jej matka nie mogła się już zająć synem.
Pojawiło się pytanie, zrobić z Kamilem? Matka poprosiła Krystynę, aby zabrała brata do siebie, ale wcale nie potrzebuje tych wszystkich problemów. Nie przyjęła tego dziecka, zawsze była mu kategorycznie przeciwna i nie chce ponosić żadnej odpowiedzialności za decyzję rodziców.
Dzieckiem opiekowała się inna kobieta. I tu zaczęło się najciekawsze. Ponieważ dziecko zostało adoptowane przez rodziców Krystyny, a matka Krystyny jest osobą ciężko chorą, z dużymi wydatkami na leczenie i niewielką emeryturą, opiekun zwrócił się do Krystyny z propozycją dobrowolnego rozpoczęcia przekazywania środków na utrzymanie Kamila.
Oczywiście Krystyna była oburzona: dlaczego miałaby wydawać uczciwie zarobione fundusze na zupełnie jej obce dziecko, które sprowadziło jej ojca do grobu i kaleczyło zdrowie matki? Zażądano od niej alimentów, choć ona tego nie rozumiała. Nigdy nie zgadzała się na to, żeby jej rodzice brali dziecko z sierocińca.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Moja była żona w ogóle nie myśli o naszym synu": Żąda ode mnie jedynie mieszkania
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Ile zarobi Luna na Eurowizji? Zaskakujące kulisy konkursu