Pamiętam, że miałam takie dobre dzieciństwo, cudowne wakacje na obozach dla dzieci, a jeśli zostałam w mieście, to całe podwórko biegałam z rówieśnikami. Wszyscy się znali. Czasy się jednak zmieniły. Wypoczynek na obozie nie jest dostępny dla wszystkich rodziców, ponieważ wymaga znacznych nakładów finansowych.
Zostawianie dziecka samego w mieście na cały dzień, gdy rodzice są w pracy, jest przerażające, a w 4 ścianach jest jeszcze gorzej – pomaga nam babcia, mama mojego męża. Moja mama mieszka w stolicy, ale jest chora i nie radzi sobie z dwójką dzieci w wieku 8 i 11 lat, a także dojazdem do nas z drugiego końca metropolii.
A mama mojego męża mieszka na wsi i gdyby nie ona, nie wiem, co byśmy zrobili. Pracujemy i jakoś sobie radzimy, trzeba oszczędzać. Przez 4 lata nie byliśmy na wakacjach. Wolimy dostać rekompensatę pieniężną. Tak więc mama Marka pomaga nam i dzieci spędzają lato na wsi, na świeżym powietrzu, niedaleko rzeki.
Niezastąpiona babcia utrzymuje się z jednej skromnej emerytury. Kiedy zostawiamy dzieci u niej, regularnie ich odwiedzamy i ładujemy jedzenie do samochodu. Staramy się przywieźć wszystko, czego potrzebują. Emerytura matki Marka to grosze, tak, uprawia dużo rzeczy w ogrodzie, ale teraz daje dzieciom słodycze, mleko i inne rzeczy. Przelewamy pieniądze na kartę, no bo jak inaczej.
Co prawda odmawia, twierdzi, że wnuki są jej radością i że biedna nie będzie, ale rozumiemy, że naszych zarobków nie można porównywać z emeryturą teściowej. Mój szwagier też rok temu postanowił przywieść swoje dzieci do matki.
Pojechali na wakacje. Naszej babci to nie przeszkadzało, zostawiła oboje na 2 tygodnie, potem młodszą odebrała mama, a starsze z dziecko została u naszej babci przez całe lato. W tym roku teściowa też zgodziła się przyjąć te wnuki na całe lato, żona brata Marka poszła do pracy, dla najmłodszych jest przedszkole, ale u babci na wsi jest lepiej.
To nie jest łatwa sytuacja dla teściowej. Zostaje sama z czwórką dzieci, z czego jedno jest małe. W zeszłym roku brat Marka z żoną przywieźli dzieci, ale matce nie zostawili ani grosza. A dzieci, jak wiadomo, chcą jeść, nawet nie zwykłe ziemniaki czy makaron, ale coś smacznego.
"Po prostu nie pomyśleli. Mam trochę zaoszczędzonych pieniędzy, jakoś sobie poradzę" - mówiła teściowa.
No cóż, oczywiście my jakoś daliśmy radę to zrobić. Zostawiliśmy produkty i pieniądze przelewaliśmy regularnie. Nie rozumiem, jak tak można?! Brat mojego męża i jego żona mają dobre pensje, nie mają kredytu, mieszkają w mieszkaniu, które odziedziczyła Tamara.
Czy oni nie zdają sobie sprawy, że utrzymanie dwójki dzieci kosztuje? Przynieśliśmy nasze trochę później. Jak zawsze - z pełnym bagażnikiem wszystkiego. A teściowa już nam wręcza listę tego, co zabrać następnym razem, bo teraz oszczędza, bo na jesień musi coś naprawić w domu.
"Ugotowałam zupę - nie jedzą, wolą kiełbaski" - powiedziała mi zawstydzona teściowa. "Sera i dżemu też nie chcą, wolą jogurty. Nasze truskawki jeszcze nie poszły, a na rynku są drogie" - dodał.
Nie wytrzymałam i zadzwoniłam do żony brata mojego męża.
"Masz sumienie? Dzieci przyprowadziliście, ale nie pomyśleliście, co będą jeść?!".
"Skoro babcia karmi twoje dzieci, to moje też nakarmi" - po tych słowach odłożyła słuchawkę.
Mój mąż też nie mógł tego znieść, sam rozmawiał z bratem. Mój szwagier i jego żona zaczęli pomstować, że co to za babcia, kto prosi o pieniądze za opiekę nad wnukami. Stwierdzili, że zaprowadzą dzieci do matki Tamary, ale ta się nie zgodziła. W końcu przywieźli dzieci do mojej teściowej i zostawili jej pieniądze.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Nie przyszła na nasz ślub. I nigdy nie odwiedziła wnuczki. Myślałam, że teściowa mnie nie znosi": Powód był zupełnie inny
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Celine Dion walczy z nieuleczalną chorobą. Ujawnia przerażające szczegóły
O tym się mówi: Przemysław Babiarz wraca na antenę. Co dalej z jego karierą