"W Internecie jest strasznie" – powiedziała Marta. "Nigdy nie wiesz na kogo trafisz. A co, jeśli trafi ci się ktoś całkiem nieodpowiedni. Mam na myśli w sensie emocjonalnym i duchowym?".
Jej przyjaciółka miała na to gotową odpowiedź. "Przecież w prawdziwym życiu może ci się przydarzyć dokładnie to samo! Czy uważasz, że mężczyźni niebezpieczni w tym sensie żyją tylko w Internecie? Przecież to ci sami ludzie?".
"W prawdziwym życiu wszystko widać od razu" - stwierdziła Marta.
"Co takiego można zobaczyć?" - Sylwa była wyraźnie zaskoczona. "Powiedz mi, gdzie próbowałeś poznać mężczyzn w prawdziwym życiu?".
"W bibliotece" – odpowiedziała Marta poważnie.
"I gdzie jeszcze?" - zapytała Sylwia.
"W planetarium, muzeum i w operze".
"Wystarczy" – Sylwia przerwała przyjaciółce. "Chcesz więc powiedzieć, że do opery, biblioteki, planetarium przychodzą tylko bezpieczni mężczyźni? Mam na myśli: normalność w sensie duchowym i emocjonalnym. Jak można być tak naiwnym w wieku czterdziestu lat? - powiedziała Sylwia.
"To nie są czasy, Marto, normalnych mężczyzn w operze, muzeach czy bibliotekach. Możliwe, że wcześniej, w drugiej połowie ubiegłego wieku, spędzali tam czas wolny odpowiedni, a co najważniejsze wolni mężczyźni. Dziś wszystko już takie nie jest. Dziś wszystko jest inne i normalnego mężczyzny tam nie znajdziesz" - powiedziała Sylwia z przekonaniem.
"W takim razie gdzie ich szukać?".
"Dziś wszyscy są w Internecie. Bo dziś w internecie są muzea, w internecie biblioteki, i planetaria, i opera. Wszystko tam jest" - powiedziała Sylwia.
"A w pracy? Czy nie da się poznać kogoś w pracy i stworzyć poważny związek? A co z romansami biurowymi?".
"O czym ty mówisz, Marto! W jakiej pracy? Opamiętaj się! W pracy, jeśli dzisiaj coś może wyniknąć z mężem, to tylko jakieś nieporozumienie".
"Serio w to wierzysz? Moja mama i mój ojciec poznali się w pracy" - zaprzyła się Marta.
"To były inne czasy" - stwierdziła Sylwia. "Wtedy można było w ogóle nie szukać męża. On sam cię szukał. Nawet jeśli mieszkaliście w innym mieście. On sam przyszedł po ciebie. Jako prezent noworoczny. Nie było wtedy telefonów i internetu, dlatego człowieka można było spotkać w muzeum, w pracy i wszędzie. Nawet po prostu na ulicy. Wychodziło się z domu, usiadło się gdzieś na ławce, a za pięć minut ktoś cię zaczepiał. A dzisiaj możesz siedzieć cały dzień, nikt nie powie ci ani słowa. Nasi rodzice, można powiedzieć, zdołali wskoczyć do ostatniego wagonu pociągu.
"To gdzie się podziali?" Marta była zaskoczona.
"Siedzą w Internecie" - odpowiedziała pewna siebie Sylwia. "Niektórzy dzisiaj w ogóle nie wychodzą z domu. Dlaczego? Wynagrodzenie otrzymujemy na kartę. A wszystko, czego potrzebuje, zamówi i zapłaci przez Internet, i zostanie dostarczone do jego domu".
"Jakie to smutne".
"Takie jest współczesne życie, Marto. I trzeba to po prostu wziąć pod uwagę. W przeciwnym razie młode dziewczyny cię wyprzedzą w poszukiwaniu męża. Jak myślisz, gdzie spotykają mężczyzn? - Czy to jest w Internecie? Możesz sobie tylko wyobrazić, ile czasu straciłaś i ilu normalnych mężczyzn przegapiłaś, wkładając ogromne wysiłki w daremne poszukiwania.
"Czytałam, że wszystko jest odwrotnie. Że nowożeńcy spotykają się dziś w pracy, na wystawach, w bibliotekach, a nawet na plażach".
"Gdzie czytałaś?"
"W Internecie".
"W porządku. Czy wiesz, kto to napisał?".
"NIE. A twoim zdaniem kto to napisał?".
"Twoje młode konkurentki. To one wymyślają legendy o muzeach, plażach i bibliotekach, żeby takie naiwne prostoduszne kobiety jak Ty nie stanowiły dla nich konkurencji".
"Naprawdę myślisz, że oni to wymyślają?".
"Oczywiście. Powiedz mi, Marta, szczerze, ile razy byłaś w muzeum?".
"W tym miesiącu byłam kilka razy".
"A poznałam tam kogoś?".
"Nie".
"Na plaży też nikogo nie poznasz, bo wszyscy są tam z żonami i swoimi dziećmi. A w pracy, czyt tam masz jakiś interesujących mężczyzn?".
"Nikt specjalnie ciekawy" odpowiedziała Marta. "Wszyscy są żonaci i pełnoletni. I niestety wszyscy są tacy opieszali i pozbawieni inicjatywy".
"Mówię ci, szukaj w Internecie" - zakończyła Sylwia.
Marta wieczorem postanowiła założyć konto na jednej ze wskazanych jej przez przyjaciółkę aplikacji. Niespodziewanie odezwał się do niej przyjaciel z młodości. Zaczęli rozmawiać. Rok później zostali małżeństwem.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Nie jestem ani nianią, ani służącą": Ja też mam swoje życie i plany. Nie mogę cały czas siedzieć w domu i opiekować się wnuczką
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Domowy nawóz do sadzonek pomidorów. Po nim rosną jak szalone. Potrzebujesz tylko 2 litry wody i obierki ziemniaków
O tym się mówi: Groźne burze z gradem nadciągają nad Polskę. Alerty w trzech województwach