Teresa, emerytowana nauczycielka, zawsze słynęła z hojności i życzliwości. Nigdy nie odmówiła pomocy, gdy ktoś jej potrzebował. Poświęciła życie dla innych, zaniedbując własne potrzeby. Na emeryturze Teresa pragnęła odpoczynku i spełnienia swoich marzeń. Chciała podróżować, czytać książki, uczyć się języków i spędzać czas z przyjaciółmi.


Jednak jej plany legły w gruzach, gdy jej córka Anna, samotnie wychowująca dwójkę małych dzieci, poprosiła o pomoc. Teresa, czując się zobowiązana i kierowana miłością do wnuków, zgodziła się zająć nimi na cały dzień.


Początkowo Teresa cieszyła się z czasu spędzanego z dziećmi. Czuła się potrzebna i kochana. Jednak z czasem obowiązki stały się coraz bardziej przytłaczające. Dni wypełniały pieluchy, sprzątanie, gotowanie i zabawy. Teresa nie miała czasu dla siebie, a jej zmęczenie rosło.
Gdy Teresa próbowała delikatnie zwrócić Annie uwagę na problem, córka zareagowała złością i wyrzutami sumienia. "Jak możesz mi to robić?" - krzyczała Anna. "Przecież jesteś moją matką! Nie masz innego obowiązku niż pomagać mi!".


Teresa, zraniona słowami córki, poczuła się uwięziona. Z jednej strony kochała wnuki i pragnęła im pomagać, z drugiej strony tęskniła za własnym życiem. Ciężar odpowiedzialności i poczucie winy przytłaczały ją coraz bardziej.


Pewnego dnia Teresa, wyczerpana fizycznie i psychicznie, załamała się. W łzach wyznała Annie, że nie jest w stanie dłużej dźwigać tego ciężaru. Anna, widząc cierpienie matki, wreszcie zrozumiała swój błąd. Przeprosiła Teresę i obiecała znaleźć inne rozwiązanie.


Teresa, choć zraniona, odzyskała wolność. Z pomocą rodziny i przyjaciół znalazła żłobek dla wnuków i zaczęła żyć na własnych zasadach. Nadal pomagała córce, ale na swoich warunkach, dbając o swoje potrzeby i szczęście.


To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Po 35 latach małżeństwa mój mąż zostawił mnie dla młodszej kobiety": Na początku byłam zrozpaczona

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Kobieta jest zdolna do wszystkiego. Wystarczy wyjść za nieodpowiedniego mężczyznę": brzmiały słowa listu