Wszystkie zdobyły wyższe wykształcenie. Dziś każde z nich mieszka z własną rodziną. Mamy wiele wnuków. Nasze córki odwiedzają nas, dzwonią do nas, pomagają nam. Ale dla naszych synów jest tak, jakbyśmy nigdy nie istnieli. Zapomnieli o nas. Dzwonią synowe, dzwonią wnuki. Synowie pewnie myślą, że skoro ich żona lub syn zadzwonili do mamy, zapytali o jej zdrowie i życzyli wesołych świąt, to sami już nie muszą się o to martwić. Ale my po prostu chcemy to od nich usłyszeć. Przynajmniej czasami. Sami próbujemy się do nich dodzwonić, ale bezskutecznie. To jasne, że chłopcy mają własne sprawy do załatwienia.
Ale czy córki mają mniej problemów? Mimo to znajdują dla nas czas. Nasz wiek i stan zdrowia nie pozwalają nam na rozwiązywanie naszych problemów całkowicie samodzielnie. Czasami potrzebujemy pomocy. Kiedy potrzebowałam naprawić dach, musiałam zwrócić się do osób z zewnątrz, a moi synowie nie przyszli na ratunek. Kiedy mój mąż potrzebował pomocy w zakupie alkoholi, zięć zabierał go do sklepów monopolowych, a córki pomagały we wszystkim. Synowie ograniczali się do dzwonienia...
Pół roku temu jedna z córek straciła pracę i wyjechała do Europy. A my, dwoje starszych ludzi, zostaliśmy bez nikogo, kto mógłby się nami zaopiekować. Nie mamy siły chodzić do apteki po leki. Nasza emerytura ledwo wystarcza na życie, więc nie możemy zatrudnić opiekunki.
Moja najstarsza synowa zaproponowała, żebyśmy sprzedali dom i przenieśli się do domu opieki. Warunki są tam dobre i mają zapewnioną opiekę medyczną, której potrzebują. Kwota uzyskana ze sprzedaży domu wystarczy na opłacenie mieszkania w domu spokojnej starości. A jeśli to nie wystarczy, moja synowa dołoży więcej pieniędzy. Pomysł sam w sobie nie jest zły. Szkoda tylko, że żaden z naszych synów nie zaprosił nas do zamieszkania z nimi.
To też może cię zainteresować: Neo-Nówka tym skeczem zdobyła ponadprzeciętny rozgłos. Publiczność nie mogła uwierzyć w to, co słyszy ze sceny. Czy miał on wpływ na wynik wyborów