Otworzyła małe ogrodzenie i spojrzała na portret męża. Jego oczy były smutne, a kąciki ust lekko uniesione, jakby miał się uśmiechnąć. Cieszył się, że ktoś do niego przyszedł. Ale na grobie leżały świeże goździki. To było dziwne, ponieważ zwykle rodzice mężczyzny zawsze dzwonili, aby razem udać się na grób. Ale może to byli jego przyjaciele.
Chwilę później podeszła do mnie młoda dziewczyna z małym dzieckiem: "Tola, cześć. Przepraszam, że jestem taka dosadna, ale jestem kochanką twojego męża. Zerwaliśmy przed strasznym wypadkiem, w którym zginął. Nie wiedział o dziecku. To jest jego dziecko, ma na imię Kordian, ma 2 lata. Uwierz mi, on kochał tylko ciebie... - Co... Jak śmiesz, czego chcesz? - Tolu, posłuchaj mnie, proszę. Zabierz Kordianka do siebie... Nie zostało mi wiele czasu, lekarze powiedzieli, że kilka miesięcy. Nie wiem, do kogo się zwrócić. Mam twój numer, wzięłam go od twojego męża, kiedy spał. Na wszelki wypadek, ale pomyślałam, że lepiej powiedzieć ci prawdę.
Tola była przerażona i miała mieszane uczucia. Dowiedziała się, że mąż ją zdradzał, a teraz ma dziecko, a jego kochanka wkrótce umrze. Uciekła więc z cmentarza, wsiadła do samochodu i pojechała do domu.
Miesiąc później zadzwoniła do niej starsza kobieta i powiedziała drżącym głosem, że matka Kordianka zmarła. Kobieta była jej matką i poprosiła ją, aby przyjechała po dziecko. Tola myślała, że dziecko jest niewinne.
W końcu był przyrodnim bratem Sebastianka i synem jej męża. Szkoda by było, gdyby przez nią jej przyrodni brat trafił do sierocińca. Tola wyszła. Kiedy weszła do mieszkania, zauważyła, że staruszka jest dość chora, prawdopodobnie zostało jej niewiele czasu. Było jasne, że nie jest w stanie upilnować dwulatka. Kordian był kopią swojego ojca. Tola wzięła chłopca na ręce, był spokojny. Zebrała jego rzeczy i dokumenty i zabrała go do domu.
Na początku trudno było przebywać w pobliżu tego dziecka. Nawet celowo przewrócił płatki śniadaniowe. Tola zdenerwowała się na Kordiana, który zaczął krzyczeć. Chłopiec podszedł do niej ze łzami w oczach: "Nie krzycz, mamo" - powiedział chłopiec. Tola wzięła go w ramiona i mocno go przytuliła.
O tym pisaliśmy ostatnio: Z życia wzięte. Mama zawsze traktowała mojego męża jak własnego syna. Nie rozumiem, dlaczego on traktuje ją tak źle