Był wieczór. Lista domowych obowiązków wciąż była długa. Trzeba wrzucić rzeczy do prania, sprawdzić lekcje ze starszym dzieckiem, z młodszym przygotować strój do przedszkola, ugotuj obiad na jutro, posprzątać dom i przygotować kolację.
Zwykła lista spraw kobiety i matki rodziny. Krzątałam się po mieszkaniu, odhaczając kolejne rzeczy z listy. Dlatego nie od razu usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
"Mamo, dzwoni ciocia Sylwia!" powiedział starszy z synów i podał mi urządzenie.
"Synku, powiedz cioci, że jestem zajęta i oddzwonię później" poprosiłam.
"Żadnego oddzwaniania!" usłyszałam głos Sylwii, kiedy syn włączył głośnik. "Przyjedź do mnie natychmiast" powiedziała.
Znałam ją od bardzo dawna i od razu wiedziałam, że musiało stać się coś poważnego. Jej ton jasno na to wskazywał. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam sprawdzić, co się dzieje.
"Idę do Sylwii" powiedziałam mężowi i już po chwili jechałam taksówką na drugi koniec miasta.
Zadzwoniłam do drzwi. Usłyszałam słowa "otwarte" i weszłam do środka. Nikogo nie było w korytarzu, dlatego od razu skierowałam swoje kroki do kuchni. Zamarłam w progu. Moja przyjaciółka siedziała pośród sterty potłuczonych naczyń, zniszczonych przyborów kuchennych i rozwalonej szafki, która niegdyś wisiała na ścianie.
Sylwia była absolutnie spokojna, trzymając w dłoniach dwa puste, całe kieliszki.
"Ocalały!" stwierdziła z uśmiechem. "Dobrze, że trzymałam je w innym miejscu".
Sylwia opowiedziała mi, co się wydarzyło. Sylwia, stojąc na stołku, sięgnęła po notatnik z przepisami mamy, znajdujący się na górnej półce szafki. Zachwiała się i upadając, instynktownie chwyciła szafkę, w której przechowywane były naczynia i pozostałe niezbędne rzeczy.
Wszystko spadło z hukiem i trzaskiem na podłogę.
"A ty jesteś cała?" zapytałam Sylwii.
"Dzbanek uderzył mnie w głowę, ale poza tym wszystko jest ok. Zabawne, bo ten dzbanek dostałam od byłej teściowej" dodała, śmiejąc się.
"Musimy to wszystko uporządkować" powiedziałam. "Znajdźmy jakieś pudła i wrzućmy do nich to, co nie nadaje się już do użytku. Potem zamieciemy.
Sylwia słuchała mnie ze spokojem, popijając czerwone wino z ocalałego kieliszka.
"Weź krzesło, kieliszek i usiądź. Porozmawiajmy".
"Mamy siedzieć pośrodku tego bałaganu?".
Sylwia wzruszyła ramionami.
"Nie zawracajmy sobie tym głowy" powiedziała po chwili. "Co się stało, już się nie odstanie. Od tego, że teraz nie posprzątam, bałagan nie zrobi się większy. Jedyne, co musimy zrobić to znaleźć jedną całą filiżankę, bo nie będę miała w czym rano zrobić sobie kawy. Kiedy wszystko już się rozpadło, nie ma sensu się denerwować" stwierdziła.
To była cenna lekcja. Kiedy wszystko się wali, nie chodzi dosłownie o szafkę, warto usiąść z boku, zadać sobie pytanie, czy da się to jeszcze naprawić, jeśli odpowiedź brzmi "tak", zrób kawę albo otwórz wino, zadzwoń po kogoś, kto będzie w stanie przyjść i przegadać z tobą cały wieczór, a nawet noc, jeśli trzeba.
A rano, kiedy zacznie się nowy dzień, będzie można zabrać się z nową siłą za zbieranie gruzu. Nie należy tego robić od razu, z nadmierną gorliwością i pośpiechem. Trzeba to zrobić bez pośpiechu, żeby nie tracić energii, bo będzie potrzebna na długo.
W życiu nie raz coś się rozpada, ale najważniejsze jest mieć obok kogoś, kto pomoże nam to naprawić lub wymienić na nowe.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Powiedziałem żonie, że chcę rozwodu. Nie spodziewałem się, że zareaguje w ten sposób
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Tego nigdy nie mów kapłanowi w trakcie organizacji pogrzebu bliskiej osoby. Przez to koszty mogą mocno pójść do góry
O tym się mówi: Smutne informacje dla fanów popularnego programu stacji Polsat. Na antenie nie zobaczymy już prowadzącego show. Odszedł w wieku zaledwie 51 lat