Pięć lat temu straciłam jedynego syna. Antek wracał późno do domu, na zewnątrz padał deszcz, było ślisko. Nie zapanował nad samochodem. Przybyłe na miejsce służby ratunkowe nie były w stanie nic zrobić.
Moja synowa była wtedy na urlopie macierzyńskim. Musiałyśmy się trzymać razem i zadbać o dziecko, które straciło ojca. Postanowiłam sprzedać swoje mieszkanie i przenieść się do niej. Zawsze mogłam jej pomóc przy wnuczku i w pracach domowych.
Nie miałyśmy jakiś wybitnie dobrych relacji. Lena była dziewczyną ze sporym temperamentem i charakterem. Ciągle jej zdanie robiłam coś źle. A to nie tak karmiłam dziecko. To wszystko sprawiało, że nie czułam się dobrze w jej domu.
Po pracy wracała zła i zmęczona. W niedzielę chciałam wziąć Mareczka na spacer do barku, ale Lena zimnym głosem oświadczyła:
"Spakuj swoje rzeczy, będę czekać na ciebie na podwórku".
Po tak szokującej wiadomości poszłam do kuchni i wypiłam środek na uspokajające. Ale co mi pozostało do zrobienia... Już po 10 minutach trzymałem w rękach moją małą walizkę. Nie miałam ze sobą zbyt wielu rzeczy – trzy koszule nocne, szlafrok, kapcie, spodnie i ciepły sweter.
Wsiadłam do samochodu. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Lena milczała przez całą drogę. Wygląda na to, że celowo włączyła radio na pełną głośność. Minęliśmy centrum, park i znajomą szkołę – to tutaj Anton chodził do pierwszej klasy. Wyobraziłem sobie już, jak przy pierwszym dzwonku będę trzymać Mareczka za rękę.
Pewnie wiozła mnie do domu opieki. Poczułam łzę spływającą po moim policzku. Lena spojrzał na mnie przez lustro i wcisnął gaz. Znów nabraliśmy prędkości. Może tam będzie mi lepiej? Znajdę nowych przyjaciół, zajęcia... Pracują tam lekarze i pielęgniarki. Jestem już stara i niedołężna.
"Wygląda na to, że jesteśmy na miejscu" powiedziała Lena.
Rozglądałam się. Stały tu małe domki z ogródkami. Lena wzięła mnie za ramiona i poprowadziła do bramy.
"Masz, potrzymaj" podała mi mały kluczyk.
"Gdzie jesteśmy?" zapytałam.
"Antek i ja planowaliśmy to od dawna. A potem już go nie było... I postanowiłam dokończyć tę sprawę sama. Powiedział kiedyś, że marzyłeś o domu za miastem z ogrodem, w którym będziesz uprawiać stokrotki i winogrona. Krótko mówiąc, to jest Twój nowy dom. Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej. Po prostu nie chciałam zepsuć takiej chwili. Nie martw się, będę tu co weekend, przywiozę zakupy. Jest też bezpośredni autobus do miasta" powiedziała Lena.
Płakałam ze szczęścia i mocno przytuliłam Irynkę. Okazuje się, że przez te wszystkie lata przygotowywała dla mnie taki prezent.
To też może cię zainteresować: Tak dziś wygląda mogiła syna Sylwii Peretti. Wokół pojawiła się taśma i kartka z informacją
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Takich scen w "Pytaniu na śniadanie" nie było od dawna. Nad sytuacją próbowała zapanować Małgorzata Tomaszewska i zaproszony gość
O tym się mówi: Kapłan zabrał głos na temat zniczy. Duchowny wskazuje, które lampiony nigdy nie powinny znaleźć się na grobach naszych bliskich