Nie planowałam przyjeżdżać na rodzinną uroczystość. Szkoda mi było pieniędzy, które musiałam wydać na podróż i które miałam stracić, nie idąc przez kilka dni do pracy. Syn i córka jednak mnie w końcu namówili. Zdecydowałam się przyjechać do domu. Płaczę od wczorajszego wieczora i ani trochę nie mogę się uspokoić.
Wyjechałam do pracy za granicę pięć lat temu. Chciałam lepszej przyszłości nie tylko dla siebie, ale i dla moich bliskich. Zdecydowałam się na to po tym, jak zmarła moja mama. Mieszkaliśmy w jej mieszkaniu razem z dziećmi. Kiedy odeszła, musiałam sprzedać mieszkanie, żeby spłacić dwójkę mojego rodzeństwa, którym należała się część spadku.
Po podziale pieniędzy nie było dużo. Nie było mowy o kupieniu czegokolwiek. Wynajęliśmy mieszkanie. Zdecydowałam się wyjechać i dorobić, żebyśmy mogli coś kupić. Przez pięć lat do domu przyjechałam zaledwie dwa razy. Starałam się pracować i wysyłać im jak najwięcej pieniędzy. W międzyczasie dzieci dorosły i założyły rodziny.
Teraz przyjechałam po raz trzeci. Dzieci odebrały mnie z lotniska. Zawieźli mnie do mieszkania córki, przynajmniej tak mi się wydawało. Siedliśmy przy stole, pogadaliśmy, napiliśmy się kawy. Nagle syn nagle podał mi klucze. Spojrzałam na niego pytająco.
Powiedział, że to klucze do tego mieszkania, do mojego mieszkania. Dzieciaki odkładały przysłane przeze mnie pieniądze. Trafiła się świetna okazja, więc je kupili, żebym mogła spokojnie wrócić do kraju i cieszyć się razem z nimi ich codziennym życiem.
Nie mogłam uwierzyć, że tak wiele dla mnie zrobili. Tak bardzo ich kocham!
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Kobieta podsłuchała rozmowę swojej córki i zięcia. Nie spodziewała się, że sprawy przybiorą taki obrót
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Zaskakujące, co o twoim dziecku może powiedzieć godzina, w której pojawiło się na świecie. W moim przypadku sprawdza się wszystko
O tym się mówi: Anna Dereszowska gościła w show Marzeny Rogalskiej. Takiego przebiegu rozmowy nikt się nie spodziewał. Doszło do rękoczynów