Od ponad roku nie rozmawiam z moją mamą. Nie miałam już siły wysłuchiwać, jaka jestem głupia, bo rozwiodłam się z bogatym mężem. Moja matka jest przekonana, że szczęście można mieć tylko raz w życiu, a ja swoją szansę zaprzepaściłam i kolejnej już nie dostanę.
Ona nie rozumie, że nie mogłam tkwić w tym związku. Co mi po pieniądzach, skoro byłam nieszczęśliwa.
Moja mama wychowywała mnie samotnie od czasu, kiedy mój ojciec nas zostawił. Byłam wtedy w pierwszej klasie podstawówki. Nie dziwiłam się mu. Mojej matce ciągle było mało. Ojciec pracował, ale nie zarabiał sum, które pozwoliłoby jej żyć na poziomie, o jakim ona marzyła. Jedyne, o co mam do niego żal, to to, że nie zabrał mnie ze sobą.
Moja mama była nauczycielką w szkole, do której chodziłam. Mogła mnie kontrolować na każdym kroku. Zawsze mnie krytykowała. A to zachowałam się tak, jak nie powinnam, a to moje oceny były poniżej jej oczekiwań. Wytknęła mi każdy niższy stopień, za wyższe nie chwaliła.
Poszłam na studia i zaczęłam dorywczą pracę, dzięki czemu mogłam sobie pozwolić na wynajęcie mieszkania z przyjaciółmi. Odłożyłam też na wakacyjny wypad za granicę. To właśnie w jego trakcie poznałam swojego męża. Choć pochodziliśmy z tego samego kraju, poznaliśmy się poza jego granicami. To miał być tylko przelotny wakacyjny romans.
Mój ukochany pochodził z zamożnej rodziny. Udało mu się rozkręcić też własny biznes, który całkiem nieźle prosperował. Obsypywał mnie prezentami, zabierał w miejsca, w które wyjazd przy moim budżecie nie wchodził w ogóle w grę. Był też czuły, zabawny i zupełnie zatraciłam się w naszej bajce.
Kiedy przedstawiłam go mamie, po raz pierwszy poczułam, że jej nie rozczarowałam. Kiedy powiedziałam jej, że planujemy ślub, pękała z dumy. W życiu mnie tak nie wytuliła i nie wycałowała, jak wtedy.
Po ślubie mama zamieszkała z nami, choć nie miałam z nią większego kontaktu, bo dom był duży, a ona zajmowała się swoimi sprawami. Przez długi czas wydawało mi się, że żyję w raju. Niestety z czasem zachowanie mojego męża się zmieniło. Zaczął mnie izolować od znajomych i zamknął w złotej klatce. Czasem nawet zdawał się o mnie całkiem zapominać.
Potem zaszłam w ciąże i wyglądało na to, że mąż znów stał się taki, jakiego pokochałam. Moje szczęście nie trwało jednak nawet miesiąca. Zaczęło się od krzyków, potem zaczął mną szarpać, popychać mnie, obwiniając za wszystko.
Opowiedziałam o tym mamie, ale ona nie widziała w tym problemu. Stwierdziła, że każdy mężczyzna czasem krzyczy. Siniaki na rękach tłumaczyła moją delikatnością, a nie jego agresją. "Hormony ci szaleją i nie patrzysz na to racjonalnie" - stwierdziła.
Kiedy byłam w czwartym miesiącu ciąży, mąż popchnął mnie. Upadłam tak niefortunnie, że nasze dziecko zmarło. Mąż uznał, że była to moja wina, bo go denerwowałam. Gdybym była dobrą żoną, nic takiego by się nie stało. Już wiedziałam, że to koniec. Spakowałam rzeczy i wróciłam do domu. Złożyłam pozew.
Liczyłam na to, że moja matka będzie mnie wspierać, ale ona zachowywała się, jakbym zrobiła jej największą krzywdę.
"Raz w życiu udało ci się zrobić coś dobrze, ale musiałaś to zepsuć!" krzyczała matka. "Masz błagać go o wybaczenia albo na zawsze zniknąć z mojego domu!"
Na szczęście babcia mnie przyjęła i dała mi wsparcie, którego próżno szukałam u mamy. Babcia poparła mój wybór. Było mi przykro, że dla matki ważniejsze niż moje szczęście, były pieniądze.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Nie wiem, co zrobić z moją teściową. Nie chcę, żeby z nami mieszkała
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Janusz Rewiński zmienił się nie do poznania. Opowiedział też szczerze o swoich relacjach rodzinnych. "W tym wieku nie potrzebuję kontaktu z rodziną"
O tym się mówi: Najstarsza matka w Polsce zadbała o przyszłość swoich dzieci. Wiadomo, kto zajmie się dwójką jej dzieci, gdy jej zabraknie