Bardzo rzadko się kłóciliśmy, zawsze sobie ufaliśmy i w ogóle, nasze małżeństwo nie było jak każde inne, bo wydawało mi się, że przez 25 lat wspólnego życia nie przeszkadzaliśmy sobie ani trochę.

Wszystko się zmieniło, gdy zmarł mój tata

Być może powodzenie moich relacji rodzinnych było w dużej mierze z góry przesądzone dzięki mojemu wychowaniu i przykładowi rodzinnego szczęścia ze strony moich rodziców. W całym moim życiu nie pamiętam ani jednej srogiej kłótni między nimi. Raczej w ogóle nie było między nimi kłótni, tylko od czasu do czasu zdarzały się drobne nieporozumienia.

Tata całe życie pracował w kopalni i wbrew ogólnie przyjętej opinii nie zarabiał dużo. Kiedy otrzymał możliwość ubiegania się o emeryturę, nie odszedł z pracy, po prostu przeniósł się do pracy jako mechanik na górze.

Cokolwiek można powiedzieć o pracy na dole, kopalnia bardzo nadwyrężyła jego zdrowie. Kiedy umarł, moja mama była w takim stanie, że bardzo bałam się, że ją także stracę, więc wzięłam ją do siebie. Z czasem wyprowadziła się, ale już nie wracała na swoje miejsce.

Mój mąż nigdy się z nią nie dogadywał, ale nieraz miałam nawet wrażenie, że jest do niej niezwykle uprzedzony. W każdym razie, czy tak było, czy nie, nie poprawiło mi to samopoczucia. Mój mąż i ja prawie nigdy się nie kłóciliśmy, ale moja matka i on stale byli w konflikcie.

Ostatnio mąż najwyraźniej stracił nerwy i zamieszkał z rodzicami. Pomyślałam, że musi trochę ochłonąć i nie powstrzymywałam go.

Nieco ponad tydzień później - zadzwoniłam do niego i powiedziałam, że czas wracać do domu, ale on powiedział, że nie wróci, dopóki nie wyrzucę mamy. Teraz nie wiem, co robić. Z jednej strony nie chcę zostawiać mamy bez opieki, z drugiej zaś nie chcę stracić męża...

Zerknij też tutaj: Naukowcy udowodnili, że psy nas rozumieją. Mogą zrozumieć, co do nich mówimy

O tym się mówi: Antek Królikowski tłumaczy się z zatrzymania przez policję. Wydał w sprawie oficjalne oświadczenie