Maria od samego początku nie miała dobrych relacji z synową. Jakoś nie przypadła jej do gustu, gdyż sprawiała wrażenie wyniosłej i patrzącej na wszystkich z góry. Syn Marii po prostu stracił głowę dla Ani, która dobrze wiedziała, jak wykorzystać wszystkie swoje kobiece walory, by usidlić mężczyznę.

Starała się, jak mogła, lecz było tylko gorzej

Od ślubu syna, Maria próbowała nie dopuszczać do siebie wrażenia, że Ania za wszelką cenę chce przeciągnąć Marcina na swoją stronę i sprawić, by spędzał więcej czasu z jej rodziną. Swatka Marii z satysfakcją gościła młodych za każdym razem, gdy przed Bożym Narodzeniem, Wielkanocą, czy jakąkolwiek inną uroczystością, udawała chorą, by wzbudzić poczucie winy i skłonić córkę i zięcia do spędzenia tych chwil właśnie z nią.

Zawsze odbywało się to kosztem rodziców Marcina. Z czasem przyzwyczaili się do takiego stanu rzeczy i przestali nalegać na spotkania z młodymi. Jednak gdy Ania zaszła w ciążę, Maria z wypiekami na twarzy oczekiwała rozwiązania, by powitać na świecie swojego wnuka lub wnuczkę.

Gdy pewnego dnia poszła do centrum handlowego po kilka drobiazgów, wpadła na swatkę, która szła z torbami pełnymi dziecięcych ubranek i akcesoriów. Panie przywitały się, wymieniły grzecznościowo kilka ogólnych zdań i już miały pójść każda w swoją stronę, gdy swatka nagle wróciła się do Marii i zapytała - A ty co planujesz dać w prezencie Maciusiowi? Bo oczywiście wybierasz się na przyjęcie do Ani i Marcina, prawda?

W pierwszej chwili Marię zatkało, lecz zaraz złapała oddech - jeszcze nie wiem, co kupić, wciąż szukam - wybrnęła szybko Maria. Nie miała pojęcia, że jej wnuk od tygodnia jest już na świecie. - To lepiej się pospiesz, bo impreza już w sobotę, za dwa dni! - zaćwierkała swatka i machając ręką, pożegnała się z Marią. Zaskoczona kobieta odprowadziła swatkę wzrokiem i zadzwoniła do syna.

- Będę potrzebowała twojej pomocy synku - powiedziała po wstępnym powitaniu. - W najbliższą sobotę muszę odebrać zamówioną w salonie meblowym szafę i potrzebuję, abyś mi pomógł w transporcie i w ogóle z dźwiganiem - skłamała, aby sprawdzić, czy syn będzie z nią szczery. - Mamo, w sobotę nie da rady, nie będzie mnie w mieście - skłamał na jednym wdechu - a właśnie...mamo, Ania miała dzwonić do ciebie, ale tak wyszło...słuchaj, bo ona już urodziła, mamy synka Maciusia - dodał jąkając się. - To cudownie - udała zaskoczoną - kiedy mogę wpaść w odwiedziny? Może odłożę sprawę szafy na poniedziałek, a w sobotę bym wpadła? - zapytała, ciekawa odpowiedzi syna. - Lepiej nie, mały jest jeszcze słaby, mógłby coś złapać - wykręcał się Marcin. - No trudno... Zatem pozdrów Krystynę i Zbyszka, gdy przyjdą do was w sobotę - skwitowała Maria, a łzy napłynęły jej do oczu.

Zanim Marcin zdążył wymyślić kolejne kłamstwo, Maria rozłączyła się. Musiała usiąść na moment, by nie runąć na posadzkę jak kłoda. Było jej słabo, jednak gdy przypomniała sobie radosne buzie dzieci drugiego z synów, smutek zmalał i wiedziała już, komu zapisze w testamencie ukochany dworek na Mazurach... Po chwili usłyszała sygnał nadchodzącej wiadomości sms. To od Marcina - "Przecież wiesz, gdzie mieszkamy. Nie musiałaś czekać na zaproszenie" - przeczytała Maria. Nie miała pomysłu, co ma na to odpisać...

Zerknij: Sara James opowiedziała o problemach w szkole. "Nie tylko mnie to dotyka. Tak jest". O co chodzi

O tym się mówi: Książę Harry nie oszczędza nikogo w rodzinie. W swojej autobiografii opisał jedno z dzieci księcia Williama