Moja córka Julia ma 32 lata. Od 8 lat jest żoną Igora. Żyją osobno, wychowują córkę. Najbardziej pracowicie uczestniczyłam w życiu moich wnuczek od pierwszego dnia ich przyjścia na świat.

Byłam na każde zawołanie, czułam się potrzebna

Różnica wieku między dziewczynami to jedynie rok. Dlatego w ciągu kilku miesięcy opiekowałam się starszą, podczas gdy moja córka przygotowywała się do porodu drugiego dziecka. Jeździłam do nich jak do pracy. Cały czas biegałam po sklepach, żeby kupić dzieciom wszystko, czego potrzebowały. Ponadto zmagałam się ze sprzątaniem i gotowaniem. Wnuczki miały różne wzorce snu: jedna zasypiała, druga się budziła – i na odwrót.

Możecie sobie wyobrazić, jakie to było dla nas kłopotliwe. Dziewczynki już podrosły, ale moja córka w każdej chwili może po mnie zadzwonić ze słowami: „Mamo pomóż mi, nie dam rady” – i natychmiast do nich pędzę.

Jednak sama mam ogromną ilość problemów. Mój mąż i ja mamy domek na wsi, dbaliśmy o niego od najmłodszych lat. Jedno jest pewne, przez lata nasze siły zmniejszyły się i dzisiaj ogród zarasta trawą. Na domiar złego, mężowi strzeliło coś w plecach, więc lekarz zalecił mu leżenie w łóżku przez kilka tygodni, a zaraz potem całkowity zakaz ciężkiej pracy fizycznej.

Raz to ja potrzebowałam ich pomocy. Gorzko się rozczarowałam

Nawet gdy córkę namawiałam, by przyjechali tu latem, zięć za każdym razem znajdował wymówki. W efekcie wprost stwierdził, że nie chce uczestniczyć w działalności rolniczej: „Cóż, to nie moje”.

W tym roku po raz pierwszy osobiście poprosiłam go o przysługę. Wyjaśniłam sytuację, powiedziałam, że ​​nie mam nikogo innego do pomocy. Kiedy wciąż odmawiał i się wykręcał, nie wytrzymałam... Przypomniałam mu, ile razy jechałam do nich na zawołanie, zajmowałam się ich dziećmi, prałam ich rzeczy i gotowałam im posiłki. Miałam nadzieję, że to go zmobilizuje, jednak stało się inaczej - obrazili się oboje.

Choć tęsknię za wnuczkami, córka już nie wydzwania po mnie i nie wzywa do dzieci. Mam teraz możliwość skuteczniejszego zaplanowania opieki nad mężem i pracy na wsi. Cóż, sąsiedzi zaoferowali pomoc, w zamian za pyszny ich zdaniem obiad.

O tym pisaliśmy ostatnio: Chwile grozy przeżył Krzysztof Igor Krawczyk. Konieczne okazało się wezwanie na miejsce służb ratunkowych

Zerknij tutaj: Katecheta wpisał uczniowi uwagę. Odpowiedź matki chłopca wywołała w sieci burzę