- Moi rodzice narzekali, że tęsknią za wnukami! - mówi trzydziestodwuletnia Lubina.

Mieszkają daleko, w miasteczku prawie pięćset kilometrów od naszego miasta. Wcześniej często jeździliśmy z wizytą, zwykle latem odwiedzamy ich na wsi. Jednak zeszłego lata byłam na rozbiórkach, urodziłam w sierpniu, oczywiście nigdzie nie pojechałam. Przed rokiem był covid, my też nie odważyliśmy się iść… Więc nie widzieliśmy się naprawdę długo. Mama zobaczyła swoją najmłodszą wnuczkę, dopiero gdy miała już siedem miesięcy. Komunikujemy się oczywiście przez łącze wideo, ale to nie to samo...

Propozycja nie spodobała się mamie. Jej reakcja mówi sama za siebie

Lubina i jej mąż mają dwoje dzieci - sześcioletniego syna i siedmiomiesięczną córkę. Kiedyś ona i jej mąż, a potem dwuletnia córka przyjechali ze swojego miasta do stolicy, aby mieszkać i pracować. Całkiem dobrze osiedlili się, chociaż mąż głównie pracuje: Lubie nie udało się wysłać dziecka do przedszkola. Nie mają meldunku w stolicy, nie mają nawet tymczasowej rejestracji - właściciele mieszkań jakoś nie spieszą się z zarejestrowaniem dziecka.

Cóż, przynajmniej udało nam się wynająć mieszkanie z dziećmi, co, jak się okazało, też nie jest łatwe.

- Żyjesz tam jak ludzie drugiej kategorii, na prawach ptaka! Matka Lubiny ciężko wzdycha przez telefon. - Co cię tam sprowadziło? Jest dobre przysłowie: tam, gdzie się urodziłaś, przydałaś się! Tutaj miałaś mieszkanie, choć małe, ale własne, przyjaciół, krewnych, jakąś pracę...

- Mamo, my też mamy tu pracę, dużo lepiej płatną...

-Tak, ale jakie są wydatki w tej stolicy? To zadziwiające! Kup ziemniaki, zielone warzywa - też zapłać czynsz. Wszystko jest drogie! Nie możesz kupić własnego mieszkania w takich cenach... A co najważniejsze, od lat nie widzimy wnuków, to wcale nie jest w żadnych ramach. Niepotrzebnie się wyprowadzałaś, jak sądzę. Musisz wrócić!

Ani Luba, ani jej mąż nie chcą wracać: Warszawę lubią o wiele bardziej niż życie w swoim małym miasteczku. Jest przestrzeń, ruch, perspektywy. Dlatego Luba próbuje przenieść rozmowę z matką na inny temat: opowiada coś o dzieciach. Dzieli umiejętności młodszych, sukcesy starszych. Jakkolwiek mamie, która siedzi na wsi, trudno jest przetłumaczyć – wciąż ciężko wzdycha, szlocha i prawie płacze: to są jej wnuki, a my jesteśmy tutaj…

Zaproponowała więc, że podrzucą rodzicom dzieci, a sami pojadą na romantyczną wycieczkę we dwoje, którą od lat odkładali. Jednak reakcja jej matki mocno nią wstrząsnęła. Jak się okazało, jeśli miałaby opiekować się wnukami kilka dni, to jej tęsknota jednak nie jest tak męcząca... Poza tym, nie chce brać odpowiedzialności za dwoje dzieci, więc odmówiła ugoszczenia u siebie wnucząt, których tak długo nie widziała.

Co o tym sądzisz?

To też może cię zainteresować: Odszedł twórca piosenki, którą nucą kolejne pokolenia. Fani nie kryją smutku

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Zmiany w rentach wdowich. Ruszyła zbiórka podpisów. Jakie zapisy znalazły się w projekcie ustawy