Śnił, myślał, miał nadzieję. Rok po ślubie mieliśmy córkę, a dwa lata później syna. Kasię i Kostka. Mieszkaliśmy razem i zawsze byliśmy ze sobą przyjaciółmi. Na podwórku, zawsze razem, nigdy nie daliśmy się podzielić, ani skłócić...

I tak dzieci mają pięć i siedem lat, a przyszła wiadomość, że dostaliśmy mieszkanie trzypokojowe. Nasza radość nie miała granic. W końcu przez cały ten czas mieszkaliśmy z mamą. Przeprowadziliśmy się, sprywatyzowaliśmy mieszkanie i zaczęliśmy żyć szczęśliwie. Dzieci dorastały, chodziły do ​​szkoły, wszystko było w porządku.

Nagła zmiana zachowania naszych dzieci sprawiła, że zapaliła się nam czerwona lampka

Po ukończeniu szkoły dzieci zaczęły gimnazjum, lecz tylko Kostek poszedł na studia. Tam też się uczyli i byli przyjaciółmi, mieli wspólne sprawy. Jak teraz pamiętam, dzieci zawsze konsultowały się ze sobą, gdy spotykały kogoś, prosiły o radę.

Czas mijał, a moje dzieci znalazły bratnie dusze, jedno wyszło za mąż, drugie ożeniło się. Kostek zdecydował, że musi zaciągnąć kredyt hipoteczny, nawet jeśli będzie musiał ciężko pracować, ale nadal będzie miał własne mieszkanie. A Kasia mieszkała w mieszkaniu męża, w którym nawet nie zadał sobie trudu, aby ją zameldować. Pewnego dnia coś poszło nie tak. Brat i siostra zaczęli tak bardzo przeklinać, że byli gotowi zabić się nawzajem.

Kostek zmienił kilka miejsc pracy w ciągu ostatniego roku, więc bał się, że bank zabierze mu mieszkanie i nie będą mieli dokąd pójść. A Kasia ciągle kłóciła się z mężem i bała się, że po prostu wyrzuci ją z własnego mieszkania. My rodzice nie ingerowaliśmy w żaden sposób, aż do momentu, kiedy brat i siostra bardzo mocno się kłócili, myśleliśmy, że ich druga połówka jest winna wszystkiego.

Mój mąż i ja żyliśmy, próbowaliśmy znaleźć sposób na pojednanie krewnych, ale pewnego dnia przyszedł do nas syn. Byliśmy tak szczęśliwi, że nasz synek przyszedł sam, możemy spokojnie porozmawiać.

Kiedy weszliśmy do kuchni i usiedliśmy, żeby napić się herbaty, syn zaczął rozmowę. Powiedział, że mój mąż i ja musimy spisać testament, pół mieszkania dla siostry, a drugą połowę dla niego.

Usiadłam i spojrzałam na niego oszołomionymi oczami. Jak tak, testamencie. A syn kontynuował, że jak umrzemy, sprzedadzą mieszkanie, a pieniądze zostaną podzielone na pół. Co kiedy umrzemy? Mam 56 lat, a mój ojciec 57 i już nas grzebią. Tak wiele zaplanowaliśmy, dalsze życie, podróże, rozbudowę mieszkań i nie tylko. A nasze własne dzieci zdecydowały, że nie jesteśmy już potrzebni.

Nie rozumiem, co się stało z naszymi dziećmi, bo były takie przyjazne i zawsze ze sobą rozmawiały, a teraz tak nas traktują. Postanowiłam zadzwonić do córki. Podniosła słuchawkę i zaczęła mi mówić, że przynajmniej Kostek ma hipotekę, mieszkanie nadal zostanie, ale ona w ogóle nic nie ma.

Myślę, że omówiliśmy już ten temat między sobą. To było takie zawstydzające. Odmówiłam dzieciom, ponieważ wierzę w znaki. Jeśli napiszesz testament z wyprzedzeniem, to na pewno coś się wydarzy. A ponieważ moje dzieci zachowują się teraz w taki sposób, możesz pomyśleć o czymś innym. Nagle postanawiają nas zabić. Grzechem jest tak myśleć, ale po rozmowie z synem mogę już we wszystko wierzyć. Nie wiem, co robić, mąż też nic nie mówi.

Przypomnij sobie: SKANDALICZNE ZACHOWANIE POLICJANTÓW. KOBIETY ZWRACAJĄ UWAGĘ NA TE DZIAŁANIA PO INTERWENCJACH. TO WYRAŹNE ŁAMANIE PRAWA. CO NA TO KOMENDA GŁÓWNA

Portal "Życie News" pisał również: JAROSŁAW JAKIMOWICZ OSTRO O PAWLE DELĄGU. PREZENTER ZAMIEŚCIŁ HOMOFOBICZNY WPIS O AKTORZE, KTÓRY WYWOŁAŁ PRAWDZIWĄ BURZE W MEDIACH. O CO CHODZI