Zgodę na adopcję podpisałam 5 grudnia, a 10 grudnia pojechałam do niej jako matka na czas procesu. Przez 5 dni pakowałam swoje rzeczy, przygotowywałam się na przybycie dziecka do domu, kończyłam pracę, wyłączałam wszystko. Poszłam nawet na spotkanie rodziców adopcyjnych. Pokazałam tam zdjęcie Anny i przyjęłam gratulacje, gdy moja prawie córka była w szpitalu.

Teraz wstyd mi o tym pisać, ale wtedy to było normalne. Praca, biznes. Gdzie znaleźć czas na marnowanie czasu z dzieckiem w takiej odległości. Do cudzego dziecka. 3 miesiące była beze mnie - co zmieni kolejne 5 dni... Było mi dobrze, bo podpisałam kartkę - zgodę na zostanie mamą, ale nie zostałam nią. Już ci mówiłam - psychologicznie zajęło mi ponad miesiąc, aby zostać mamą małej dziewczynki Anny.

Z Piotrem wszystko było inne. Kiedy Andrzej i ja przybyliśmy na spotkanie z chłopcem, nawet nie wzięliśmy go w ramiona - żeby nie składać fałszywych obietnic, ale już zdecydowałam o wszystkim dla siebie ... Wyszliśmy ze szpitala, omówiliśmy wszystko z mężem, i podjął decyzję. Następnego dnia zgoda została podpisana i pobiegłam do syna. Wzięłam malutkie zawiniątko w ramiona i powiedziałam mu, że nie jest już sam. Że ma teraz matkę, że jego siostra czeka w domu. A potem naprawdę trzymałam syna w ramionach, chociaż jego twarz była mi prawie nieznana.

Miał 11 dni, kiedy się poznaliśmy. 19, kiedy otrzymałam dokumenty dotyczące opieki nad dzieckiem i mogłam iść po niego do szpitala.

Przez te 8 dni codziennie odwiedzałam syna. Wieczorem, po pracy, 40 km przez korki przez całe miasto tam, a potem 55 km z powrotem do domu. 3-4 godziny w drodze po 10 minut (a jeśli masz szczęście - 15) razem. Przyjeżdżałam, aby trzymać dziecko w ramionach. I powtórzyć jeszcze raz, że jestem blisko, że jestem jego matką. I że po niego wrócę.

Nawet nie przyszło mi do głowy, że można go tam zostawić bez tych 15 minut wspólnych dziennie. Pamiętam, jak kiedyś pielęgniarka powiedziała, że ​​zepsułam im dziecko. Według dziewczyny Piotr był „już całkowicie spokojnym dzieckiem”, a po kilku moich wizytach „znowu zaczął głośno płakać”, kiedy wychodziłam. Tylko 4 dni, tylko 10-15 minut. I ile mieli na myśli. Mój chłopak wierzył, że nie jest już sam, rozumiesz?

Wierzył, że matki nie porzucają swoich dzieci.

O tym się mówi: Królowa Elżbieta sporządziła listę gości zaproszonych na wakacje. Co z Meghan i Harrym

Zerknij tutaj: Szczena zniknął z "Chłopaków do wzięcia". Co dziś dzieje się z bohaterem uwielbianego przez widzów programu