Relacje rodziców z dziećmi nie zawsze są idealne. Bez względu na to, jak bardzo starasz się być dobrym rodzicem, dajesz wszystko co możesz, a potem dostajesz w zamian coś, czego się nie spodziewałeś. Tak było w tym przypadku.

Sam wychowałem syna. Żona zmarła podczas porodu. Rzuciłem się w wir pracy. Aby uciszyć wyrzuty sumienia, starałem się kupić synowi wszystko, co tylko mu się zamarzyło. Miał najdroższe zabawki, markowe ubrania. Na osiemnastkę podarowałem mu samochód, prezent, o jakim wielu jego rówieśników mogło tylko pomarzyć. To było naprawdę dobre auto, japoński producent, tegoroczny model.

Uciszałem sumienie tym, że mojemu synowi nie brakowało nizego. Zupełnie zapomniałem, że mój syn nie zawsze potrzebował drogich rzeczy, ale wspólnej rozmawy i spędzonego razem czasu. W końcu miał tylko mnie. Patrząc teraz wstecz, mogę dokładnie wskazać, gdzie popełniłem błędy. Nie rozmawialiśmy zbyt często. Nie mógł liczyć na moje wsparcie w trudnych chwilach.

Mam teraz siedemdziesiąt lat, mój syn ma trzydzieści trzy, jest już za późno, żeby coś naprawić. Ma już rodzinę, wyraźnie mnie nie potrzebuje. Teraz zaczynam rozumieć, jak się czuł ze mną przez całe życie. Jakie to było straszne, kiedy powtarzałam „idź się pobawić, mam dużo pracy”, „nie przeszkadzaj w pracy”, "nie czekaj na mnie wieczorem, jestem na spotkaniu”. Wszystko, co mogłem kupić za pieniądze, dałem synowi.

Oddałem mu praktycznie wszystko. Został mi tylko mały domek pod miastem. Trzy pokoje, mały ganek. To mi wystarczy. Mam coraz większe problemy ze zdrowiem. Wiele codziennych czynności przychodzi mi ze sporym trudem. Czasami proszę syna o pomoc, ale prktycznie zawsze odmawia. Często używa dokładnie tych samych słów, które słyszał ode mnie jako dziecko. Ma dużo pracy. Dzieci trzeba zabrać na dodatkowe zajęcia, potem jedzie w podróż służbową, potem jeszcze coś innego. Ostatni raz widziałam go sześć miesięcy temu, w Sylwestra.

Mieszka w mieście z rodziną. Teraz zawsze jest przy nim ktoś, z kim może porozmawiać. Nie mam tyle szczęścia. Jestem sam. Pomagają krótkie rozmowy z sąsiadem, ale niestety nie na długo. Podczas ostatniej wizyty dali mi kota „poczekaj, będziesz miał teraz z kim porozmawiać”. Razem z Kołobkiem idziemy na ryby i do lasu na grzyby. Naprawdę stał się moim przyjacielem.

Ale ostatnio zachorowałem, złapałem zapalenie oskrzeli. Pół miesiąca leżałem w szpitalu, potem pół miesiąca w domu syna. Mieszkanie miało cztery pokoje, więc dostałam osobną sypialnię. Mój syn opiekował się mną, aż całkowicie wyzdrowiałem. Kiedy prawie całkowicie wyszedłem z choroby, moja synowa podeszła do mnie i powiedziała, że mogę już wracać do siebie. Syn ją poparł. Byłem taki smutny. Rodzony syn wyrzuca ojca ze swojego domu. Ma już swoją rodzinę, do której moja osoba nie pasuje.

Poszedłem po rzeczy, wieczorem byłem już w swoim domu. Zaraz sąsiad pobiegł w odwiedziny, żeby dowiedzieć się, jak się czuję. Odpowiedziałem, że wszystko jest w porządku, nie ma już potrzeby nadzoru. „Wiesz, gdybym był twoim synem, zabrałbym cię do siebie. A przynajmniej częściej odwiedzał… Macie ze sobą dziwną relację". "Wszystko w porządku" - skłamałem.

Tak mi wstyd. Przede wszystkim przed sobą samym. W końcu przeze mnie wychował się na takiego obojętnego. Nie dałem mu czasu. Tak bardzo brakowało mu wychowania, czułości. Czego mogę się teraz spodziewać? Zachowuje się wobec mnie, jak ja zachowywałem się wobec niego. Gdybym mógł cofnąć czas, zachowałbym się zupełnie inaczej. Kiedyś wydawało mi się, że pieniądze i dom wystarczą. Dziś wiem, że nie znaczą nic.

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Wzruszający gest przyjaźni Beaty Szydło w kierunku Jarosława Kaczyńskiego. Była pani premier towarzyszyła prezesowi PiS podczas ważnej okazji

Jak informował portal „Życie.news”: William i Kate postanowili złamać wieloletnią tradycję? Znana jest przyczyna tej sytuacji. Fani rodziny królewskiej są niepocieszeni

Z życia znanych ludzi informowaliśmy o: Cezary Pazura po raz kolejny stanął na ślubnym kobiercu? Aktor pokazał wyjątkowe zdjęcie z Edytą Pazurą ze wspaniałej uroczystości