Jak donosi "Lelum", dziennikarze nurtowani tematem wprowadzenia w Polsce stanu nadzwyczajnego, zagadnęli o tę kwestię przewodniczącego Prawa i Sprawiedliwości Ryszarda Terleckiego.

Protestujący ludzie naruszyli prawo

Decyzja Trybunału Konstytucyjnego odnośnie eugenicznego przerwania ciąży rozwścieczyła sporą liczbę ludzi. Na ulice miast w całej Polsce wyszły tłumy, by protestować, co w obecnej sytuacji pandemicznej jest zabronione ze względu na brak możliwości utrzymania dystansu społecnego.

Obowiązująca od zeszłej soboty czerwona strefa w całym kraju niesie za sobą odpowiednio zaostrzone rygory sanitarne związane z ochroną przed zakażeniem koronawirusem, a mimo to w weekend zbiegły się dwa spore protesty w dwóch różnych sprawach. Taka sytuacja w kraju mogłaby skłonić rządzących do podjęcia jeszcze radykalniejszych, niż do tej pory kroków. Jednym z nich byłoby wprowadzenie na terenie całej Polski stanu nadzwyczajnego. Jak podaje Wikipedia, stan nadzwyczajny to szczególny reżim prawny, służący odwróceniu lub umniejszeniu skutków szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające.

Według wszelkich informacji od miesięcy podawanych przez Ministerstwo Zdrowia, zachowania, jakie ostatnio obserwujemy na ulicach polskich miast, w obliczu szczególnych obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa, mogły by stanowić zagrożenie spotęgowaniem zakażeń i zachorowań na COVID-19. W związku z tym, zapytano o to Ryszarda Terleckiego, a jego odpowiedź była krótka.

Nie ma potrzeby. Protesty są dopuszczalne w systemie demokratycznym, choć wczoraj czy przedwczoraj przekraczano z pewnością granice tej dopuszczalności, po pierwsze atakując policjantów, a po drugie – dopuszczając się wtargnięć do kościołów czy zakłócania mszy niedzielnych, co jest już przestępstwem.

Co o tym sądzicie?

O tym się mówi: Cudowne wieści płynął z rodziny królewskiej. Meghan i Harry nie posiadają się z radości. Czy Meghan spodziewa się dziecka

Zerknij: Znana prezenterka przechodzi trudne chwile. Marcelina Zawadzka została oszukana. O co chodzi