Ojciec Nikity poszedł do pracy. Mama pracowała w studio. Marzyli o własnym domku poza miastem, a ich syn o psie, którego nie mógł mieć, bo w dwupokojowym mieszkaniu nie ma miejsca dla zwierząt.

- Pies powinien biegać, a nie wyglądać przez okno — powiedział ojciec.

Tego wieczoru rodzice długo o czymś rozmawiali. Pokłócili się. Nikita nie mógł spać. Przeczuwał coś złego. Rano ojciec spakował swoje rzeczy. Płacząca matka siedziała na sofie. Chłopak nie rozumiał, co się dzieje.

- Idziesz do pracy, tato? - spytał.

- Synu, posłuchaj, stało się, muszę was zostawić.

- Igor, nie oszukuj dziecka. Powiedz szczerze i bezpośrednio, że odchodzisz do innej kobiety.

Nikita zamrugał ze zdziwieniem.

- Synu, ojciec nas zdradził. Nie potrzebował nas. Jesteśmy dla niego nikim.

- Sam wystąpię o rozwód.

- A ja - o alimenty.

- Nigdzie oficjalnie nie pracuję.

- Słyszysz, synu? Nie oczekuj, że twój tata da jakiekolwiek pieniądze. Jakim on jest ojcem?

- Histeryczka!

- A ty, zejdź mi z oczu!

Igor zatrzasnął drzwi. Galina rozpłakała się. Nikita podszedł do okna i patrzył, jak ojciec wkłada rzeczy do samochodu. Chciał do niego pomachać, jednak Igor nawet nie spojrzał w kierunku ich mieszkania.

Galina bardzo się zmieniła. Odeszła z pracy i zdziczała. Mieszkała z synem za pieniądze, które zostawił Igor, jednak mężczyzna zabrał większość oszczędności.

Teraz nikt nie spędzał czasu z Nikitą, który cały dzień spędzał na dworze. Wydawało się, że czasami Halina nie zauważała swojego syna — widziała tylko własny smutek. Skarżyła się sąsiadom, że na Igora rzucono urok. Chodziła do wróżek, które obiecywały, że wróci, jednak nigdy się to nie stało.

Wkrótce portfel Galiny stał się prawie pusty. Wpadła w panikę. Chciała wrócić do poprzedniej pracy, ale jej miejsce zostało zajęte. Szyła w domu, lecz tu zarobki były skromne.

Nikita przypomniał sobie, że jego ojciec zawsze robił mamie prezenty na urodziny, a potem wyjeżdżali na wakacje za miasto. Tata przyrządzał pyszne kebaby. Nikita mu pomagał, a mama tkała wieniec z polnych kwiatów.

Wkrótce urodziny mamy. Taty nie ma. Chciał coś jej dać, ale nie miał pieniędzy. Nawet hrywny.

- Ciociu, kup kota.

Nikita wstydził się, prosząc kolejną ciocię o to samo.

Były to dwa kocurki. Koty dopiero co otworzyły oczy.

"Skąd je masz?" - zapytała sprzedawczyni, gdy przyszedł do niej pewien mężczyzna.

- To dachowce. Prawdopodobnie ktoś je wyrzucił. Urodziły się na werandzie.

- Zabierz je z powrotem. Nikt ich nie kupi.

- Chcę tanio je sprzedać.

- Gdzie są ich rodzice? - sprzedawczyni była oburzona. Zastanawiała się, czy wezwać policję.

- Och, nie pamiętam - odparł Nikita.
Nikita wstydził się tego, co robi. Stali tam nielegalnie, nie można było tam sprzedawać.

Słońce mocno grzało. Nikita oparł się o ścianę. Chciało mu się jeść i pić, ale nie mógł wrócić do domu, nie sprzedawszy kociaków.

- Proszę, kupcie je.

Ludzie przechodzili obok niego obojętnie.

Nie chciał płakać, ale po chwili już łzy spływały mu po twarzy. Szkoda kociaków, które nie mają gdzie się schować przed słońcem. Nagle podeszła pewna kobieta.

- Synu, dlaczego płaczesz?

Starsza kobieta patrzyła życzliwie na dziecko.

- Nie płaczę — powiedział Nikita.

- Proszę kupić kociaka, chłopca lub dziewczynkę - zaoferowano starszej pani.

„Nie potrzebuję kociaka” - powiedziała.

Nikita ponownie mrugnął. I już wiedział.

"Chłopcze, potrzebujesz pieniędzy? Na co?" Nieznajomy zapytał Nikitę.

- Dla mamy.

- Ona jest chora?

- Nie, jutro są jej urodziny. Tata nas zostawił. Muszę złożyć życzenia mamie.

- Wiesz co? Zabierz kocięta z powrotem. Prawdopodobnie ich mama-kotka ich szuka i tęskni za nimi. Nadal są takie malutkie. I najwyraźniej głodne. Potrzebują matki, która je karmi i opiekuje się nimi. A po drodze pójdziemy do sklepu i kupimy coś dla Twojej mamy. Co ona lubi?

"Czekoladki!" Maluch wyrzucił z siebie pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy.

- Dobra. Chodźmy.

Dobry nieznajomy wybrał czekoladę z orzechami dla mamy. I jeszcze jedną — dla Nikity.

- A teraz szybko biegnij do domu. Aby czekoladki się nie roztopiły. I nie zapomnij umieścić kociąt tam, gdzie były.

- W porządku! Dzięki!

Mama Kitty radośnie miauczała, gdy zobaczyła swoje dzieci. A one, głodne, rzuciły się do jedzenia, cicho piszcząc. Najwyraźniej rozmawiały o swojej przygodzie.

Matki nie było w domu. Nikita schował obie czekolady. Jutro da mamie też swoje własne. Jest już duży, obejdzie się bez nich. Myślał o swojej mamie. Na pewno jutro się uśmiechnie, kiedy zobaczy prezent. Opowie jej też o swojej przygodzie.

Przypomnij sobie o… WARSZAWA: NAGŁY WZROST ZACHOROWAŃ NA KORONAWIRUSA. CZY STOLICA TRAFI DO ŻÓŁTEJ STREFY? TO BARDZO MOŻLIWE

Jak informował portal Życie: OGROMNE ZMIANY DLA WIELU POLAKÓW. WARTO ZAPOZNAĆ SIĘ Z NOWYMI PRZEPISAMI DOTYCZĄCYMI DAROWIZN ORAZ SPADKÓW

Portal Życie pisał również o… KORONAWIRUS NIE DAJE ZA WYGRANĄ. POJAWIŁO SIĘ KOLEJNE OGNISKO EPIDEMII. LICZBA ZAKAŻONYCH ROŚNIE LAWINOWO