Jak podaje "Super Express", sprawa uśmiercenia Gliwiczanki, pani Wandy przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych nabrała rumieńców. 65-latka opowiedziała o horrorze, jaki przeszła, gdy poszła do gliwickiego banku dokonać opłady przed wyjazdem do Niemiec.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych uznał seniorkę za martwą

Jest pełną energii emerytką zaledwie od pięciu lat i wcale nie zamierza jeszcze nigdzie odchodzić. Kompletnie nie spodziewała się tego, co usłyszała od pracownicy banku, która po sprawdzeniu danych pani Wandy Mizery, nie miała bladego pojęcia, jak przekazać klientce, że według ZUS-u zmarła 27 lipca bieżącego roku.

Pani w banku dziwnie na mnie patrzyła. Nie wiedziała jak mi to powiedzieć. W końcu dowiedziałam się, że system wyświetla moje konto na szaro, co oznacza, że nie żyję. I jest polecenie z ZUS, by zablokować emeryturę i zwrócić – wspomina pani Wanda. - Dowiedziałam się, że zmarłam 27 lipca. Jak to umarłam?! Przecież jestem tu, stoję, a jutro jadę do Niemiec! Kiedy wyszłam z banku, rozpłakałam się.

Po przekroczeniu progu ZUS-u w Gliwicach, od razu wysłano ją na koniec długiej kolejki, lecz wzburzenie i determinacja "uśmierconej" przez urzędników pani Wandy nięgnęły zenitu.

Powiedziałam, że czekać nie będę, bo nie żyję! Usłyszałam, że muszę sprawę załatwić w oddziale w Zabrzu. Powiedziałam: O nie, to wy zawaliliście, nie ja, nigdzie się stąd nie ruszę”. I okazało się, że jednak można wszystko załatwić na miejscu. Wróciłam do świata żywych, ale straciłam nerwy, musiałam na nowo wyrabiać kartę płatniczą oraz zlecać przelewy w banku.

Rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych Beata Kopczyńska wyjaśnia, w jaki sposób mogło dojść do tak karygodnego błędu w systemie, oraz zapewnia, że wobec osób winnych zaistniałej sytuacji zostały wyciągnięte konsekwencje.

Co sądzicie o tej sprawie? Słyszeliście podobne historie?

O tym się mówi: Edward Gierek odszedł 29 lipca 2001 roku, pozostawiając po sobie "mieszane uczucia". Jak wygląda miejsce jego spoczynku po 19 latach

Zerknij: Kolejne doniesienia o zakażonym duchownym. Media podają zatrważające liczby osób narażonych na zakażenie. O co chodzi