Dagmara Paduszyńska opowiedziała swoją niebanalną historię w rozmowie z portalem o2.pl. Kobieta postanowiła w młodym wieku podjąć studia prawnicze. Twierdzi, że tego wyboru dokonała trochę z rozsądku, a trochę z chęci zrealizowania ambicji rodziny. Jednak zawsze jej sercu bliskie było pomaganie ludziom i chęć zostania pielęgniarką.

- Jako młoda dziewczyna przerwałam studia i wyjechałam do Nowego Jorku, za miłością. Po kilku latach przeprowadziliśmy się z rodziną do Londynu. Postanowiłam dokończyć edukację. Skończyłam studia z dobrą lokatą, dostałam propozycję robienia doktoratu, ale… - opowiada Dagmara.

- Gdy zaczęłam pracę w Polskiej Szkole Wyższej i dodatkowo jako doradczyni prawna, okazało się że najwięcej czasu zajmuje mi grzebanie w papierach. Do domu wracałam zmęczona biurokracją. Dlatego po kilku latach takiego rozczarowania zdecydowałam – muszę to zmienić – relacjonuje kobieta.

Dagmara Paduszyńska już jako dorosła osoba i i matka postanowiła wrócić na pełnowymiarowe studia i zostać pielęgniarką. Jak sama przyznaje nie było łatwo połączyć wszystkie obowiązki, a jej pomysł był nieco szaleńczy, ale zrobiła to z potrzeby serca, co pozwoliło jej przetrwać trudne chwile.

- Rodzina początkowo sceptycznie podchodziła do tematu, ponieważ powrót na studia w pełnym wymiarze godzin, porzucenie pracy zawodowej i stałego dochodu jest raczej szalone. Dziś uważam, że to był dość wariacki pomysł: studiowanie medycznego kierunku po angielsku, macierzyństwo i dodatkowa praca, aby się jakoś utrzymać były bardzo obciążające. I psychicznie, i fizycznie.

Jednak, jak przyznaje Polka, nigdy nie żałowała podjętej decyzji. A kiedy w końcu zaczęła praktyki w szpitalu, to poczuła się w nim jak w domu. 38-letnia kobieta już od 5 lat pracuje jako pielęgniarka i chociaż miała trudne momenty, to odnajduje się w swojej pracy.

- Oczywiście, że tak. Pierwszy raz, gdy w drugim tygodniu pracy stan jednego z moich pacjentów gwałtownie się pogorszył z powodu komplikacji pooperacyjnych. Wtedy musiałam pociągnąć osławiony "crash bell” i tak naprawdę, to niewiele z tego pamiętam – działałam jak w transie – mówi Dagmara Paduszyńska.

- Po wszystkim, roztrzęsiona powiedziałam mojej menedżer, że ja się do tej pracy absolutnie nie nadaję. Wyszłam na zewnątrz, zapaliłam papierosa, a normalnie nie palę, i zaczęłam płakać – przyznała pielęgniarka.

Nieodłącznym elementem pracy w szpitalu jest śmierć pacjentów. Dagmara Paduszyńska przyznaje, że zwłaszcza trudno się z nią oswoić, gdyby umiera dziecko lub młoda osoba.

- Traktuję zmarłych pacjentów tak samo, z szacunkiem. Gdy ich myję i przebieram, zanim zobaczy ich rodzina, mówię do nich, tłumaczę, co robię, opowiadam różne historie – oswajam śmierć. Tą ostatnią posługą, tutaj w Anglii mówimy last office, przywracam im godność - przyznała Dagmara Paduszyńska.

Przypomnij sobie o… TOMASZ LIS PRZWIDZIAŁ SWOJĄ TAJEMNICZĄ CHOROBĘ. ZADZIWIAJĄCE ZDANIE W JEGO OSTATNIM, FELIETONIE

Jak informował portal Życie: NIEPOKOJĄCE DONIESIENIA NAUKOWCÓW : "VAPING ZBIERA ŻNIWO"

Portal Życie pisał również o… SYNOPTYCY ZMIENIAJĄ ŚWIĄTECZNE PROGNOZY. CZY JEST JEDNAK SZANSA NA BIAŁE BOŻE NARODZENIE