W obliczu szalejącej w Europie pandemii koronawirusa najbliższa przyszłość stoi pod znakiem zapytaniem. Firmy odnotowują ogromne straty, przez co wiele osób może wkrótce stracić pracę.
Do tej pory wiele obywateli Ukrainy osiedlało się w Polsce, aby mieć szansę na lepszy zarobek. Obecnie wiele z nich ucieka do swojego kraju. Jest to bardzo widoczne na przejściach granicznych, gdzie zrobił się ogromny ruch.
W dobie szalejącego koronawirusa takie tłumy mogą być bardzo niebezpieczne. Nikt nie może poradzić sobie z tym chaosem. Niektórzy Ukraincy nie posiadają książeczek sanepidowskich czy wiz pracownicznych. Okazuje się, że pracowali na czarno.
Ogromne tłumy na przejściu granicznym
Na początku tego tygodnia z dnia na dzień coraz więcej Ukrainców wracało do swojego kraju. Nikt jednak nie przewidział, co wydarzy się piątek.
Na granicy pojawiły się tłumy ludzi. Przyjeżdżali najróżniejszymi środkami transportu - od taksówek aż po wynajęte vany czy firmowy transport. Najwięcej rejestracji było z Warszawy, Katowiec i Łodzi.
Podczas minionej nocnej zmiany na dwóch przejściach granicznych w Dorohusku i Hrebennem odprawiliśmy ponad 4,8 tys. ludzi– przekazał porucznik Dariusz Siennicki z Nadbużańskiego oddziału Straży Granicznej.
Sytuacja wymknęła się spod kontroli
Mimo, że polskie służby starały się robić, co mogły, aby zapobiec tłumom, to sytuacja nie uległa poprawie. Problemem jest to, że Ukraincy po swojej stronie nie przepuszczali pieszych.
Specjalnie dla nich podstawiali autobusy, jednak było ich zbyt mało, aby zabrać wszystkich. W obliczu szalejącego koronawirusa to bardzo niebezpieczna sytuacja. Można sobie wyobrazić, co jeśli w tłumie znajdowały się zakażone osoby.
To prawdziwa wylęgania wirusów. Wszyscy w okolicy pochowali się w domach i boją się wychodzić. My nie spotykamy się w większych grupach, ograniczamy wychodzenie z domu do wizyt w sklepie. A tutaj takie tłumy...– powiedział jeden z okolicznych mieszkańców.
Za dnia sytuacja w Dorohusku i Hrebennym poprawiła się. We wczesne popołudnie na odprawę czekało około 200-300 osób.
Pojawiają się cały czas nowi, którzy chcą wrócić do domów. Jadą z całej Europy. Wszyscy tutaj zastanawiamy się, co będzie, jak Ukraina zamknie granicę? Co będzie z tymi, którzy nie zdążą? Gdzie oni się podzieją?– zastanawiał się Stanisław Maksymiuk, były wójt Dorohuska.
Zobacz także: NA WJAZDACH DO POLSKI WIELOKILOMETROWE KOLEJKI ZE WZGLĘDU NA KORONAWIRUSA. MIESZKAŃCY PRZYNOSZĄ KIEROWCOM WODĘ I PROWIANT
Może zainteresuje Cię to: CZY GRANICE MIAST W POLSCE BĘDĄ ZAMKNIĘTE? NOWE ZASADY ZE WZGLĘDU NA KORONAWIRUSA
Portal "Życie" informował o: MINISTERSTWO ZDROWIA POINFORMOWAŁO O KOLEJNYCH ZARAŻONYCH KORONAWIRUSEM W POLSCE. DZIŚ, 27.03.2020 ROKU, POJAWIŁO SIĘ 45 NOWYCH PRZYPADKÓW