Fotoradary są najdokładniejszym narzędziem pomiaru prędkości. To właśnie na podstawie zrobionych przez nie zdjęć wielu kierowców otrzymuje mandaty.

Jednak egzekwowanie przepisów nie zawsze jest bezproblemowe. Dla ułatwienia planowane jest wprowadzenie zmian. Na czym miałoby polegać karanie tych, którzy łamią prawo?

Obecne metody karania kierowców pozostawiają wiele do życzenia. Planowane zmiany miałyby ułatwić i usprawnić wyłapywanie osób, które nie przestrzegają przepisów.

Według Inspekcji Transportu Drogowego należałoby zwiększyć skuteczność ściągania kar od osób, które przekroczyły prędkość, co zostało zarejestrowane przez fotoradar.

Statystyki są bezlitosne. W 2019 roku 500 fotoradarów, które posiada Inspekcja Transportu Drogowego, zarejestrowało aż 1,6 mln przypadków przekroczenia prędkości przez kierowców.

Okazuje się jednak, że zaledwie 45% z nich otrzymało mandaty. Wszystko przez niedopracowany system karania nieprzepisowych kierowców.

Stąd pomysł na zmianę przepisów. Inspekcja Transportu Drogowego chce usprawnić proces ściągania kar nie tylko od kierowców, ale także właścicieli samochodów. Ministerstwo Infrastruktury nie wyraziło sprzeciwu.

Sam szef Inspekcji Transportu Drogowego, Alvin Gajadhur, mówi o obecnie obowiązującym systemie, że jest archaiczny. Dodatkowo samo wystawienie mandatu osobie uchwyconej na zdjęciu wykonanym przez fotoradar to długa, kosztowna i skomplikowana procedura.

Co więcej, obecne przepisy pozwalają kierowcom na wymiganie się od kary. Ze względu na luki prawne w obowiązujących przepisach mogą oni nie przyznać się do prowadzenia pojazdu, który widnieje na zdjęciu z fotoradaru.

- Żeby utrudnić nam postępowanie wskazują np. osoby postronne, nawet cudzoziemców. Kombinują na różne sposoby – podkreśla szef Inspekcji Transportu Drogowego.

Jak mówi, wielu właścicieli samochodów nie udziela odpowiedzi na wezwania do ujawnienia danych osoby prowadzącej pojazd w momencie otrzymania kary za przekroczenie prędkości.

Wtedy wnioski przesyłane są przez Inspekcję Transportu Drogowego do sądów, jednak niekiedy zdarza się, że niewskazanie kierowcy przez właściciela auta nie jest potraktowane jako wykroczenie.

Właśnie dlatego Inspekcja Transportu Drogowego zastanawia się nad wprowadzeniem szybszego i bardziej szczelnego, administracyjnego systemu ściągania kar.

Nowe przepisy miałyby uściślić luki prawne. Po każdym zdjęciu wykonanym przez fotoradar właściciel danego samochodu dostałby wezwanie do wskazania osoby, która prowadziła pojazd.

Na udzielenie odpowiedzi miałby 14 dni. Jeśli po tym czasie Inspekcja Transportu Drogowego nie otrzymałaby informacji, właściciel pojazdu musiałby zapłacić karę administracyjną.

Kwota ewentualnej kary administracyjnej nie jest jeszcze znana. Wiadomo, że w przypadku tak zmienionych przepisów Inspekcja Transportu Drogowego mogłaby pominąć przeprowadzanie dochodzenia czy składanie wniosku do sądów, zaś właściciel pojazdu nie otrzymywałby punktów karnych.

Jest jednak możliwość, że wspomniana kara byłaby wyższa niż mandat.

Co na ten temat sądzą inne organy?

- Analizujemy tę propozycję. System faktycznie trzeba usprawnić – mówi Rafał Weber, wiceminister infrastruktury.

Przypomnij sobie o… KRÓLOWA ELŻBIETA WYBRAŁA NASTĘPCĘ TRONU. PODANO DATĘ KORONACJI, TO JUŻ W TYM ROKU

Jak informował portal Życie: NIEPUBLIKOWANE WCZEŚNIEJ MATERIAŁY Z OSTATNICH CHWIL PAWŁA ADAMOWICZA. WŁAŚNIE MIJA ROK OD POŻEGNANIA PREZYDENTA GDAŃSKA

Portal Życie pisał również o… CZY URZĘDY SKARBOWE ZNIKNĄ Z MAPY POLSKI? SZYKUJĄ SIE OGROMNE ZMIANY DLA OBYWATELI