Pan Andrzej, mieszkaniec Sochaczewa, świąt Bożego Narodzenia nie spędzi w rodzinnej atmosferze. Mężczyzna został wyrzucony z domu przez swoją byłą żonę. Aktualnie mieszka w samochodzie.

Śpię na siedząco, bo nie mam jak rozłożyć siedzenia. Lekarz mi powiedział, że to bardzo niebezpieczne dla kogoś chorego na serce, tak jak ja – żali się pan Andrzej, pokazując równocześnie na zsiniałe kostki nóg.

Wojna, jaka rozpętała się między małżonkami, swoją genezę ma tuż po rozwodzie. Jak mówi mężczyzna, sąd przydzielił mu pokój w domu zony, problemy zaczęły się kiedy zabrakło pieniędzy.

Sąd przydzielił mi pokój w domu, który należał do rodziców mojej byłej żony, a w którym mieszkaliśmy przez całe małżeństwo. Zaproponowałem, że będę oddawał swoją część czynszu z budynku, który mamy wspólnie w centrum Sochaczewa. Gdy najemcy odeszli i skończyły się pieniądze, była żona postanowiła mnie wyrzucić z domu.

Pan Andrzej Sobieraj został wyrzucony przez żonę w lipcu. Jak mówi sąsiadka bezdomnego, pani Stanisława Kołodziejczyk, mężczyzna został wyrzucony na bruk „jak pies”.

Meble, ubrania, wszystko wylądowało na ulicy. Sami żyjemy bardzo skromnie, ale zabraliśmy te rzeczy Andrzeja. To złoty chłop. Jak tak można potraktować człowieka? Z psem się tak nie postępuje.

Jak podaje „Super Express”, wobec żony pana Andrzeja skierowane zostały odpowiednie kroki. Zgodnie z decyzją Sądu Rejonowego w Sochaczewie, kobieta za stosowanie wobec byłego męża przemocy, otrzymała nakaz eksmisji z domu przy ulicy Spółdzielczej. Oskarżona nie zamierza wykonać wyroku.

Ja nie jestem nic winna. Ten człowiek chce mieszkać za darmo.

Burmistrz Sochaczewa jest obojętny na losy mężczyzny. Jak sam stwierdza: „Jedyne co mogę zaproponować panu Sobierajowi to noclegownia.”. W obecnej sytuacji pan Andrzej skazany jest na łaskę sąsiadów, którzy pozwalają mu skorzystać z łazienki, a czasami zapraszają na herbatę. Jeśli żaden z nich nie znajdzie miejsca przy świątecznym stole, bezdomny spędzi święta w samochodzie.